Jesteś tutaj: Strona Startowa
Nauczyciele naszej szkoły
Anegdoty o nauczycielach
Ryszard Białoskórski



![]() |
Ponton trzymał klasę w strachu, Pał dwadzieścia bez obciachu Dawał wszystkim, nawet pilnym, Jednym pytaniem debilnym. |
|
Na początku klasy drugiej (1971 r.) przyszedł do nas Ponton na pierwszą lekcję materiałoznawstwa. Zajęcia były zupełnie luzackie, a dobrotliwy - jak nam, naiwniakom, się wtedy wydawało - pan profesor podyktował pięć punktów do zeszytu, z których ostatni brzmiał: „oczekiwanie na dzwonek". Ponieważ była to ostatnia lekcja, aż nas korciło, żeby „urwać się" wcześniej do domu. Któryś z kolegów, siedzących blisko drzwi, korzystając z nieuwagi nauczyciela szczęśliwie zwiał, czym zachęcony, próbowałem pójść w jego ślady. Niestety, przez sławetne, wahadłowe drzwi wyjściowe wchodziła akurat jakaś klasa, więc w akcie desperacji czmychnąłem do pobliskiej toalety. Na moje nieszczęście, Ponton poszedł mnie szukać i tam też właśnie znalazł. Podszedł do mnie i, nic nie mówiąc, wyciął mi swoim łapskiem, wielkim jak kilowy chleb, w paszczę, aż zadzwoniło, po czym najspokojniej obrócił się na pięcie i wyszedł. Poszedłem więc z lekko opuchniętą fizjonomią do domu i cierpiałem podwójne katusze: fizyczne i psychiczne, bowiem nikomu się nie mogłem przyznać, za co i od kogo oberwałem w kły...
|
Pan Profesor słynął z (pozornej) dobroduszności i traktowania uczniów z pełną dezynwolturą. Wkraczając niespiesznie do klasy, mawiał: - Dzień dobry, chłopczyki.... Sia.... (skrót od siadajcie). Klasyczne jatki czyniły zawsze w klasie, cieszące się bardzo złą sławą, klasówki z materiałoznawstwa. W ich rezultacie bardzo wielu uczniów musiało poprawiać „nd", co w nomenklaturze Pontona oznaczało „nadzwyczaj dobrze", lub „nadal dobrze". Staję ja tedy przed jowialnym obliczem Pana Profesora i z trwogą czekam na pytanie, które zwykle bywało bardzo niekonwencjonalne. Wreszcie pada strzał: - Powiedz mi, chłopczyku, dlaczego tyle nowych domów się wali, a te stare się jakoś nie walą? Z rozpaczliwą energią próbuję dowieść, że dawniej budowano dłużej, ale solidniej, że materiały były lepsze itd, itp. Pan Profesor jednak kręci sceptycznie głową, aż wreszcie powiada: - Dlatego, bo te, co się miały zawalić, to się już dawno zawaliły! Nadal dobrze!
„Inną razą" Ponton znokautował mnie takim oto niewinnym pytaniem: - Powiedz mi, chłopczyku, czy półprzewodnik jest przewodnikiem, czy izolatorem? - To zależy od sytuacji - odpowiadam - raz może być przewodnikiem, a raz izolatorem. - Nie ma: raz tak, raz tak! Odpowiedź powinna być jednoznaczna: albo przewodnik, albo izolator! No, to jak? W tym momencie pojąłem, że właśnie dostałem mata. Z pogodną rezygnacją wziąłem zeszyt i udałem się na miejsce, a Ponton, zadowolony z mojej domyślności, z całym spokojem wstawił mi „nadzwyczaj dobrze".
|
Wszystkie anegdoty o nauczycielach znajdziesz TUTAJ. |
Komentarze obsługiwane przez CComment