Jesteś tutaj: Strona Startowa
Nauczyciele naszej szkoły
Anegdoty o nauczycielach
Znalezione na portalach społecznościowych cz. 2



Absolwenci o nauczycielach i szkole: O złych nauczycielach nie będę pisał, bo i po co. Lepiej pisać o dobrych. Jakie to ZSEE było, takie było, ale uważam, że to była dobra szkoła i nie żałuję, że ją właśnie skończyłem. Ta buda miała swój poziom w latach osiemdziesiątych, uznawana za niemalże elitarne technikum konkurujące z Mechanikiem.
Mimo stresów i czasem koszmarów nocnych... miło wspominam edukację w ZSEE przy placu Klasztornym.
Stefan Gauze
- to człowiek, który nauczył mnie rozumieć elektronikę. Najlepszy pedagog, jakiego poznałem w całym swoim życiu. W ciągu 2 godzin nauczył mnie obrazowo tego, co J. Węgrzyniak starał się wpoić przez kilka miesięcy. Jego zdroworozsądkowe podejście było ewenementem na skalę szkoły. I to zwiastujące kłopoty hasło na drzwiach jego pracowni: „Porzućcie wszelką nadzieję ci, którzy tu wchodzicie”. Mimo, że on osobiście nie darzył mnie chyba sympatią (m.in. wielokrotnie chciał udowodnić mi niewiedzę, dzięki niemu miałem ocenę niżej na obronie itp. Powiem tyle - miał jakieś tam podstawy, by takim być wobec mnie), to obok bardzo sympatycznej i pozytywnej pani Kariny Flądro-Grabowskiej i gwarantującego dużo wyrafinowanej rozrywki dra Piątka - Gauze był kimś, kto na zawsze wrył się w moją pamięć. I to bardzo pozytywnie.
- Najmilej wspominam Pana Gauze - był moim wychowawcą (możecie zazdrościć), Piątek też był całkiem przyjemny (i też był naszym wychowawcą).
- Pan Gauze nie tyle uczy, co naucza. Bo lekcje z panem Gauze były jak spotkania z mędrcem.
- Pan Stefan G. miał (może ma nadal...) syrenę wysokotonową 120 dB i baterię 9V w szufladzie biurka. Kiedy grający w karty w ostatniej ławce za głośno się kłócili, wtedy On wyciągał zestaw, zestawiał obwód i przywoływał klasę do porządku!
A poza tym, jest jednym z Tych, co Ich na palcach jednej ręki można było policzyć, a którzy przekazali nam wiedzę tkwiącą w nas do dziś! Głęboki pokłon, Panie Stefanie!
- Hej, wszystkim jeszcze raz. Jeśli możecie, to pozdrówcie Stefana ode mnie i powiedzcie, że jego lekcje naprawdę mi się przydały - jak wspominałem - żałuję że nie mam notatek, ale... w głowie też coś zostało.
- Pan Gauze - po pojawieniu się mojej skromnej osoby w końcu na zajęciach: - Witamy naszego szanownego gościa pana Nowaka. A co ja dziś będę robił? Oddam się mojemu ulubionemu zajęciu - będę sprawdzał stan wiedzy pana Nowaka - a to wszystko powiedziane takim tonem, jakim mówi się do baaardzo małego dziecka.
- Bardzo miło wspominam p. Gauzego, który nauczył, chyba większość z nas, myśleć i rozumieć elektronikę. Pamiętacie jego obliczenia: kto dziś idzie do odpowiedzi i kartkówki oceniane na podstawie: kto ostatni ten ma pałę.
- Pan Gauze - (szacunek) za naukę przez zabawę, najciekawsze lekcje. Zawsze pytał jakie masz hobby, a później zadawał pytanie.
- Prof. Gauze i wielkie wyrazy szacunku dla niego za sposób przekazywania wiedzy oraz za klucze do ogródka.
Monika Raczyńska
- To fakt, strachu można było się najeść i to do syta. Ale jak już przeszła Twoja kolejka, to przynajmniej był spokój do następnej rundy odpytywania, bo jej system był taki, że musiała wszystkich przepytać zanim rozpoczęła następną kolejkę (z wyjątkami oczywiście). Do dziś pamiętam jak nas kilku do jednego zadania potrafiła wziąć i z pałą posadzić. Ale za to na
studiach z matmy miałem luz.
- Pani Raczyńska (czapki z głów), ja miałem zawsze +3, bo wg Pani profesor lepsze było mocne 3+ iż słabe 4.
- Chwała tym, co wymagali od nas myślenia i doceniali nas (dostałem raz 6 u Moniki Raczyńskiej za rozwiązanie zadania, które bardzo się zagmatwało, a wystarczyło uprościć ułamek - osobiście dla mnie to jedno z największych wyróżnień w życiu.
- Prawda jest taka, że kto przetrwał matematyków Mglejową i Raczyńską, nie miał najmniejszych problemów z dostaniem się na studia. Zazwyczaj taki delikwent zdawał egzaminy z zamkniętymi oczami.
Ciąg dalszy wkrótce!
Znalezione na portalach społecznościowych cz. 1 - jest TUTAJ