|
Nasz sympatyk witryny, absolwent "Mechanika" Hans-Juergen (Jan) Lassek - z 1964 roku klasy 5b, powiadomił nas o śmierci Naszego Nauczyciela legendarnego inż. Józefa Przybylskiego, serdecznego przyjaciela Edwarda Makuli. Jan Lassek pisze:
Inż. Józef Przybylski był w czasie mojej edukacji w Technikum Mechanicznym największym autorytetem Szkoły. Jego styl i wiadomości budziły respekt, zdaniem niektórych w późniejszym czasie - był "tyranem". Uczył mnie od 3 do 5 klasy. Miałem z Nim, jako tzw. "starosta klasy" (przez ostatnie 4,5 roku) bardzo dobry kontakt. Uczył mnie: części maszyn, technologii budowy maszyn oraz pasowania i pomiarów... Uczył aż do końca roku szkolnego 1964. Potem wyjechał na Kubę i organizował tam szkolnictwo techniczne i wykładał. Józio, jak my go wszyscy wtedy nazywali, miał niesamowitą pamięć! Podczas spotkania absolwentów mojej klasy w maju 2007 roku po 43-ch latach, jeden z naszych kolegów opowiadał, że Go spotkał w samolocie w czasie lotu do Stanów Zjednoczonych, gdzieś w latach 80-tych - jak sobie jeszcze dobrze przypominam. Rozpoznał go wtedy wizualnie i zapytał - jak to było w Jego zwyczaju - ciągnąco: "Iiiiii.... le to już lat minęło? ...Powiedz mi nazwisko pierwszego w dzienniku twojej klasy!" i potem wymienił wszystkie nazwiska i imiona ... Swoje zajęcia kończył z dzwonkiem w pół zdania... i... w następnych zaczynał z tego samego miejsca, gdzie skończył!! Niesamowite...!! Pozdrawiam.
Hans-Juergen (Jan) Lassek
|
Huragan to mało powiedziane. Profesor Józef Przybylski to człowiek wiecznie żyjący na najwyższych obrotach, strata sekundy życia w bezczynności to dla Niego niewybaczalne zdarzenie. Wymagający, trzymający dyscyplinę wśród uczniów, na lekcjach słychać było jedynie lot muchy, o ile Profesor nie prowadził wykładów lub zezwolił uczniowi na odpowiedź. Czuliśmy wszyscy respekt, poważanie i pełny szacunek do Profesora. Wykłady prowadził z pasją i ogromnym zaangażowaniem, a wykładał kilka przedmiotów zawodowych. Jeździł na rajdy motocrosowe na swojej Jawie-Ogarze 350 ccm. Do naszej Szkoły wjeżdżał wprost na korytarz, woźny łapał motocykl a Profesor pędził co sił w nogach do naszej klasy. W klasie wiadomo, Profesora nie ma, to hulanka i swawola; zawsze na tym nas złapał a Jego słynne powiedzonka poszły w eter: Kartki na ławki - klasówka, wynik wiadomy - nazwiska od A do Z lufy! Nie pomogły żadne podręczniki, z których pozwolił nam korzystać. Gdy już trochę ochłonął, zapowiadał iż "do naszego wychowania potrzebna jest TWARDA RĘKA, a ja taką mam!". Od tego czasu nazwaliśmy Profesora Twardą Ręką. Zawsze twarz poważna, bez cienia uśmiechu, oceniał nas surowo, ale sprawiedliwie. Największym niedopatrzeniem ucznia było to, gdy na jakimś rysunku oś symetrii nie przecinała się w środku, wtedy to uczeń otrzymywał karę kilkuset krotnego namalowania rysunku lub jego fragmentu, o ile rysunek był skomplikowany. Oceniał wyśmienicie, skala ocen to ocena 00 - wychodka, jak my to nazwaliśmy, do 3. Pan Bóg zna materiał na ocenę 5, Ja znam materiał na 4, a wy od 3 do 00. Prowadził warsztaty zainteresowań w Pałacu Młodzieży w Katowicach, wspólnie z Prof. Makulą, tam też powstał prototyp samochodu trójkołowego. Cieszył się ogromnie, gdy uczniowie brali udział w warsztatach i pomagali w ramach swoich możliwości - a brali.
Janusz Dobrzelewski IVc 1959
|
Komentarze obsługiwane przez CComment