Jesteś tutaj: Strona Startowa
Blogi Użytkowników
Krzysztof Woźniak
Erykomachia, czyli złoty wiek Elektronika cz. 1



W związku z Jubileuszem 65-lecia Energetyka-Elektronika powstał poemat zatytułowany "Erykomachia, czyli złoty wiek Elektronika", obejmujący historię Naszej Szkoły od początku jej istnienia do roku 1988, ze szczególnym uwzględnieniem kadencji dyrektorskich Bronisława Wieruszewskiego i Ireneusza Warzechy, które - w zgodnej opinii pedagogów oraz absolwentów tego okresu - uznawane są jako złoty wiek naszej Alma Mater. Poemat składa się z siedmiu pieśni, które sukcesywnie będą prezentowane na łamach tego blogu. Dla ułatwienia lektury każda strofa jest numerowana. Cały tekst poematu dostępny będzie (w formacie pdf z przypisami dolnymi) w zakładce "Plikownia". A teraz - tradycyjnie już - życzę wszystkim Czytelnikom miłej lektury! |
PIEŚŃ I | |||
1 | Nie wszystko srebro, co srebrnie nazwane, Ot, choćby skronie wieku dojrzałego; Za to wspomnienie, co w sercu chowane, Cenniejsze bywa od kruszcu złotego; W ten czas szczególny niech będzie mi dane Śpiewać pochwałę wieku minionego, Gdyśmy - prócz ducha - ciałem byli młodzi; Słuchajcie tedy – wszak to nie zaszkodzi. |
2 | W mieście, co szumnie zwą go Srebrnym Grodem, Choć Bóg wie jeden, czy mają w tym rację, W mieście, gdziem przeżył lata swoje młode, I odbierałem pilnie edukację, Była opera, park, zoo z ogrodem, Główna ulica z widokiem na stację, Hut dwie, sześć kopalń z węglem przewybornym, I był opodal rynku Plac Klasztorny. |
3 | Nad miejscem owym od wieków strażował Kościół świętego Wojciecha imieniem, Co w murach swoich braci mniejszych chował; Obok – nieduży, czym budził zdziwienie, Budynek, co być szkołą usiłował, Chociaż wzniesiony z innym przeznaczeniem (Ponoć przed laty był urzędem pracy, Potem we władztwo go dostali żacy). |
4 | Nie wiem na dobre czy wyszła zamiana, Historia kryje wiele sprzecznych racji, Władza aliści od ludu wybrana, Postanowiła po deliberacji: „Wiedza potęgą, wszak to prawda znana, Damy więc młodym szansę edukacji I zamiast dawnych czasów panoptikum Mieścić się odtąd będzie tu technikum”. |
5 | Że miasto z dawna stało tramwajami, Trzeba dbać o nie, umieć je naprawiać; „No, rozumicie, my jesteśmy z wami, Ale wciąż wyższe cele trzeba stawiać”. Tak więc dyrektor z nauczycielami Dostali prikaz: pytań nie zadawać, Szybko i sprawnie kształcić przedniej marki Od komunalnej speców gospodarki. |
6 | Pierwszym dyrektorem został doktor prawa, Choć rzec tu trzeba z niejakim przekąsem, Że dyrektorować trudna była sprawa, Gdy żyw był ciągle upiór Józia z wąsem; Starań moc włożył i za to mu brawa, Żonie za dekor tudzież kółko z pląsem; Lecz go zmieniono, bowiem nie był w fazie Z władzą - po linii ani też po bazie. |
7 | Jego następcy bardziej się udało - Trafił na odwilż i czas gomułkowski. Gdy wokół wiatrem cieplejszym powiało, Ster wziął inżynier z włosem tycjanowskim; W szkole też jakby nieco znormalniało I niekoniecznie w duchu stachanowskim Dni upływały bez zbędnej przynuki, Choć nie znikł całkiem duch Józia z nauki. |
8 | Szczery się zapał wśród młodzieży wzniecił I wszystkie klasy pilnie się uczyły Arkanów trakcji, taboru i sieci; Chwałą promocji wkrótce się okryły Roczniki pierwszy i drugi, i trzeci. Jednak się wkrótce potem objawiły W technikum nowe odgórne wytyczne I zmiana nazwy na Energetyczne. |
9 | Dyrektor, gronu rzucając wyzwanie, Rzekł: „Choć beze mnie - dacie radę, tuszę; Tobie, zastępco, zwierzam to zadanie, Valgame Dios! - ja na Kubę muszę”. A że zastępcy dyrektorowanie Głaskało wielce dość ambitną duszę, Nie myślał długo, jeśli mam być szczery, I przejął nad Energetykiem stery. |
10 | Tak rozpoczęła się era Wierusia W której dla szkoły działał niestrudzenie; Odkąd na stolcu dyrektorskim usiadł, Dbał o jej rangę, dbał o jej znaczenie. Nawet niechętny przyznać szczerze musiał, Że notowania wzrosły jej szalenie: Był Energetyk w bytomskich szkół szpicy, Miał uczniów z kraju, miał i z zagranicy. |
11 | Zastępcą został Jasiu. W jednym słowie: Historyk, wzrostu napoleońskiego, Co szkoły całej plan godzin miał w głowie, Z nazwiska ucznia znał niemal każdego. Operatywny, wielce wprawny w mowie, Organizator życia harcerskiego; Oprócz pamięci błyszczał zębem złotym, Lecz fanom dymka robił wciąż naloty. |
12 | W przerwach do męskiej toalety wpadał, Z nagła, rzecz jasna, i bez ostrzeżenia, I osławione słowa wypowiadał: „Rączki do góry! – Masz pety w kieszeniach?” Podczas klasówek, kiedy temat zadał, Wychodził w celu uwagi uśpienia, Jak bomba wracał, celując w pacjenta: „Rączki do góry!” - i miał delikwenta. |
13 | Przez dawnych uczniów ciągle pamiętany Jako maestro obozów wędrownych, Nie bez kozery „Harcerzykiem” zwany; Noc, toń jeziora, krajobraz czarowny, Łodzie, namioty i krąg rozśpiewany… Jak tu zapomnieć chwil tyle cudownych? Z tych wszystkich przyczyn Jasiu jest w atencji, Szkoda, że rzucił nas dla konkurencji. |
14 | Była w tej szkole jedną z polonistek Wysokich lotów, koturnowej próby, Kopcią nazwana; pierwsza wśród purystek, Krzewiciel lektur, strażnik kindersztuby, Marmur i posąg - drżał przed nią lud wszystek, Bo zdrowo uczniom przykręcała śruby. Postrach leserów i tępiciel gwary, Piątce u Kopci nikt nie dawał wiary. |
15 | Raz z Janka mało nie uciekła dusza, Bo był z lektury jak pergamin cienki, Kiedy wyrwany z „Pana Tadeusza”, Rzekł, że „Tadeusz godoł do Zosiyńki”, Którym stwierdzeniem tak Kopcię rozjusza, Że mu smaruje „łabędzia” od ręki, Lejąc na głowę kubeł z zimną wodą Tudzież słowami: „Jo ci tu pogodom!” |
16 | Że ma na okres dostateczny czysty Wyliczył inny Janek w sposób chwacki, Przeto ząb wyrwać poszedł do dentysty, Pewien że znów go sięgną Kopci macki (A że nie umiał - fakt był oczywisty Stąd też i krok ten zgoła desperacki). Tak przed pytaniem sprytnie się uchował, Choć szóstkę stracił - trójkę uratował. |
17 | Z kupionym wiadrem piwa od karczmarza Szedł Krzych na chatę w klasowym zespole. Wtem im Kopećkę spotkać los nadarza: „Co tam niesiecie? Czemuście nie w szkole?” „Szczyny niesiemy do weterynarza Chorego konia”. – Tak wywiedli w pole Estetkę, która łgarzom wiarę dała, Co ocaliło im znaną część ciała. |
18 | Uczył też wonczas (któż pamięta o tem?) Ignac, którego sekret dawny zdradzę: Był w czasie wojny myśliwskim pilotem. Choć się bądź jakiej nie dawał łamadze, I wciąż zaliczał dzielnie lot za lotem, Jednak go strącił któryś kamikadze. Choć się poparzył i nawet potrzaskał, Jakoś się z tego cudem wykaraskał. |
19 | Miał być dyrektorem, lecz że „andersowy”, Uczył młódź jeno rosyjskiego z chemią. Do kina ongiś na film szlagierowy, Gdzie Janusz z klasą czmychnęli in gremio, Wpadł z nagła Ignac jak w locie bojowym: Powiódł do szkoły, gdzie zgodnie z paremią: „Marny zła koniec, choć miłe początki”, Ze sprawowania potracili piątki. |
20 | Raz urwis Jurek stroił z niego szutki, Więc Ignac zaczął solić mu dwójczyny; Czując wciąż mocniej swoich żartów skutki, Głowił się młodzian jak odkupić winy, Aż z pozbieranej od kolegów zrzutki Gramofon sprawił mu na przeprosiny. Ignac obiecał dłużej się nie gniewać, Odtąd z płyt, ruskich piosnek uczył śpiewać. |
21 | Niemal ab urbe condita był trafił Do nas Mieczysław, co przydomka nie miał; I ekonomii oraz geografii Uczył, a przy tym pogodą promieniał; Dzielić uśmiechem jak nikt się potrafił, Każdą swą lekcję w czas przyjemny zmieniał I rozpogadzał każdą twarz ponurą, Bo świetnie łączył dowcip wraz z kulturą. |
||
1 bracia mniejsi – franciszkanie. 2 Józio z wąsem – aluzja do I.W. Stalina. 3 przynuka (stpol.) – przymus, konieczność, 4 Valgame Dios! (hiszp.) – Boże, miej mnie |
5 in gremio (łac.) – zbiorowo, wspólnie. 6 paremia (z gr.) – przysłowie, sentencja, aforyzm. 7 szutki (z ros.) – żarty. 8 ab urbe condita (łac.) – od założenia miasta |
||
(ciąg dalszy nastąpi) | Krzysztof Woźniak Va 1975 |