Jesteś tutaj: Strona Startowa Nauczyciele naszej szkoły Anegdoty o nauczycielach Znalezione na portalach społecznościowych cz. 1
Wiele anegdot i różnych zabawnych sytuacji z nauczycielami naszej szkoły można znaleźć na portalach społecznościowych. Poniżej niektóre z nich posegregowane według nazwisk i nauczanych przedmiotów. Miłej lektury!
Prof. dr Antoni Piątek:
- Do dzisiaj często wspominam jako anegdotę-uwagę, którą wpisał kumplowi: „Syn warczy i szczeka na lekcji” :)
- U nas w dzienniku była notka: „klasa II b1 zabawia się na lekcji PTiKM puszczaniem fali meksykańskiej”, a z zasłyszanych: „uczeń, pomimo upomnień, zjadł bułkę do końca”; masa tego była, ale po tylu latach ciężko tak na szybko sobie przypomnieć: przekręty z faktem zgłaszania nieprzygotowania oraz przynoszenie około 20 kred na każdej lekcji, też u nas w klasie przeszły do historii. Oczywiście nie może zabraknąć tutaj przykładu przekręcania nazwisk przez pana Antoniego; po którymś już tam razie jeden z naszej klasy nie wytrzymał i wypalił: Jeszcze raz Pan na mnie Kramarz powie, to będę na pana mówił Sobota.
- Pan Antoni został jednym z najmilej i najczęściej wspominanym nauczycielem na spotkaniach klasowych po latach.
Hm, jedna rzecz wydawała mi się kiedyś okropnie śmieszna, ale z perspektywy lat już taka nie jest. Otóż, gdy pan doktor coś tam klasie tłumaczył, jakieś zawiłości pasowań na wcisk, czy też niuanse takiego czy innego rzutowania, często komentowaliśmy daną regułę, jako głupią, dziwną, skomplikowaną, czy wręcz bezsensowną. Na to pan doktor zawsze się wściekał i gniewnie oznajmiał: - To wymyślcie lepiej! Cały świat na to czeka! - Rechotaliśmy jak z najlepszego kawału, ale teraz już mi się to nie wydaje takie śmieszne. Bo pan doktor miał rację.
- Z mniej głębokich spraw: niezwykłe były uwagi, jakie znajdowały się w naszym dzienniku: „Uczeń P. rzuca w kolegę śrubką”, „Uczeń Z. odmawia podania nazwiska w celu wpisania uwagi” i tego typu kwiatki. Z chowaniem się pod ławki, przemieszczaniem i ogólnym zamieszaniem też były akcje udane. Nie wiem, czy chociaż raz zgadzała się lista obecności ze stanem faktycznym :)
- U nas wprowadził tak zwane uzasadnienie nieprzygotowania do lekcji. Uzasadnienia były różne: nie przygotowałem się ponieważ mi się nie chciało, nie przygotowałem się ponieważ nie miałem warunków. Gdy Pan Antoni pytał całą lekcję i wołał kogoś pod koniec, to zawsze się mówiło: - Ale ja zgłaszałem NP ! - A gdzie pańskie uzasadnienie? – No, jeszcze piszę panie doktorze.
- Powiem więcej; jak tak czytam, to aż się łza w oku kręci. A pamiętacie, jak na długiej przerwie obróciliśmy całą klasę o 180 stopni łącznie z tablicą?!, jak kolega Bielówka w ostatniej ławce trzymał żyłkę do której była przymocowana gąbka, albo kreda?! Jak pukaliśmy po kolei podczas trwania jakiejś lekcji i pytaliśmy: - Czy był tu Michał Hunger? - i tak ze 20 razy, po czym za 21. wchodził Michał Hunger i pytał: - „Przepraszam, czy ktoś tu o mnie pytał?” Albo, jak przynieśliśmy wszyscy budziki? Albo jak kol. Tajchman przez 90 minut zmywał tablicę? Albo gdy na pytanie dra Piątka: Stanieczek, Ty śpisz?, ktoś odpowiedział: - Obudził go Pan!, albo jak kol. Woldański podczas pytania przy tablicy, dopisał sobie ocenkę w dzienniku? A w ogóle pamiętacie jak cienka była strona w dzienniku z ocenami z PTiKM! Generalnie podziwiam prof. Piątka za cierpliwość, siłę i niezłomną chęć przekazania wiedzy. Były to - mam nadzieję (mimo naszych wybryków) - również choć trochę miłe chwile dla Profesora.
Jedna z lepszych uwag w naszej klasie : „Uczeń K… namawia kolegę do czynów nierządnych”.
- Co do dra Piątka, to mi najbardziej utkwiła uwaga jaką wpisał koledze „Uczeń mimo upomnień nauczyciela zjadł bułkę do końca”.
- Dr Piątek (PTiKM): - Do tablicyyyy.... hmmm… Kolasiński! - Który Kolasiński? - Jak to który? Dariusz! - (mieliśmy w klasie braci bliźniaków - i dr Piątek zawsze wołał do tablicy jednego z nich). Fakt - Pan Piątek może ma trochę inny „styl bycia” niż inni, uważam jednak, że to jeden z najlepiej przygotowanych nauczycieli. Mimo naszych różnych wybryków, zawsze przekazał temat w sposób w miarę zrozumiały. Odpowiedział na każde pytanie, nawet takie niezwiązane z lekcją, ale wiedzę ma potężną.
Prof. Andrzej Bogacki:
- Nie zapomnę jednego tekstu pana Bogackiego: „Prawdziwy fachowiec nie musi wiedzieć czegoś na pamięć. Prawdziwy fachowiec musi wiedzieć, gdzie leżą odpowiednie książki!”.
Pozdrawiam wszystkich z ZSEE!
- Prof. Bogacki, pracownie elektryczne: większość sprzętu zabytkowa, ale wyciskał z nich 200% (także w praktyce). Nie wiem jak inni, ale ja go bardzo miło wspominam.
Ciąg dalszy wkrótce!
Komentarze obsługiwane przez CComment