Jesteś tutaj: Strona Startowa
Blogi Użytkowników
Krzysztof Woźniak
Święta miłości ukochanej szkoły...



![]() |
Początek września tradycyjnie zwiastuje nowy rok szkolny, już sześćdziesiąty piąty w historii naszego Technikum. Z okazji tego pięknego jubileuszu wszystkim jego byłym i obecnym nauczycielom oraz uczniom i absolwentom dedykuję garść strof upamiętniających tę ważną dla nas rocznicę. |
|
|
ŚWIĘTA MIŁOŚCI…
Święta miłości ukochanej szkoły! Tyś dla nas wszystkich drogocennym darem! Czują cię z rzadka dziś młode sokoły, Lecz przede wszystkim Twoje orły stare! Dla ciebie miłe są wszelkie mozoły I słodkie laury pod Twoim sztandarem; Chociaż szmat życia minie od matury, Bliskie na zawsze sercu Twoje mury! |
NA SZKOŁĘ |
DYLEMAT MICKIEWICZOWSKI
Gdym Cię był poznał, nie myślałem wcale, Bym miał na uczuć kiedyś Cię kłaść szalę, Raczej, że jesteś dla mnie złem koniecznym, Żeś jest zesłaniem, na szczęście nie wiecznym, Przez myśl mi nawet nie przeszło pytanie: Czy to jest przyjaźń? Czy to jest kochanie?
Licznem zawody przeżył, myśli burze, Co na wołowej ich nie spisać skórze, Wszakże po czasie zdało się, że czuję – Mniej diabeł straszny niż go los maluje I wtedy raz pierwszy zadałem pytanie Czy to jest przyjaźń? Czy to jest kochanie?
Olśniony Twoją wiedzą i mądrością, Każde spotkanie witałem z radością; Prócz obowiązków w codziennym mozole Było też miejsce na liczne swawole I wciąż sobie zadawałem pytanie: Czy to jest przyjaźń, czy może kochanie?
Gdym Cię pożegnał, próżno tłumiąc żale, Płynąć mi przyszło wpław przez życia fale, Nieraz za duże na siły człowieka, Tak przeminęło bez mała pół wieka I tęskniąc zadawałem pytanie Czemuż wątpiłem - przyjaźń, czy kochanie?
Choć na zamiary dziś nikt sił nie mierzy, Wciąż kraj jest - jakie chowanie młodzieży; Choć wiatr sztormowy targał Twoją nawę, Dzisiaj znów mogę śpiewać Twoją sławę, Dziś też odpowiedź znam na to pytanie: Szkoło – Ty znaczysz przyjaźń, czy kochanie? |
TAKA SZKOŁA
Trochę z góry, trochę z doła, Obok placu i kościoła, Taka szkoła.
Nie uświadczysz tu matoła, Czy to z miasta, czy to z sioła, Taka szkoła.
Pachną zioła, brzęczy pszczoła, Tu nauka w pocie czoła, Taka szkoła…
W kinie wabi laska goła, A tu z „Lalki” epistoła, Taka szkoła…
Ponton gnębi, Dziki woła, Czasem można dostać fioła, Taka szkoła…
W cymbergaja rżną na stołach, Cierpliwości trza anioła, Taka szkoła…
Młódź pojętna i wesoła, Jak nie śpiewak, to gryzmoła, Taka szkoła…
Zrównać inna jej nie zdoła, Niemożliwą rzecz jest zgoła, Taka szkoła, Taka szkoła… |
SYMPOZJON 2017
Snuć wspomnienia każdy może, Sęk w tym: lepiej, czy też gorzej? Jechał sęk! Na przekór tremie Chwytam za Pegazie strzemię I na skrzydłach niesion czasu Mknę w ogrody gór Parnasu, Kędy w korowodzie Muz Czuję wspomnień czar i luz...
Nastrój mnie ogarnia błogi: Obok Kopcia, Maniuś, Jogi; Wedle Maksia i Eryki Siedli: Owsik, Łysy, Dziki, I nie bacząc na sympozjon Szczodrze raczą się ambrozją. Naprzeciwko - panie dwie: Władzia S. z Teresą P. Nieopodal, spiekłszy raczka, Przycupnęła z Dziadkiem Kaczka; Lecz nie mija dłuższa chwila - Obok Kaczki jest Magila.
Nowa grupka się zjawiła: Baśka, Ćwiara, Wiesia, Żyła Oraz - nadrabiając miną - Ignac z Babcią i Tiszyną. Jest Aniołek-baletnica, Ramzes, co mu nie drgną lica, Doktor Julian, kpiarz nie lada (Choć z Ramzesem nie pogada), Ponton z nieodłączną chrapką By pokrzepić się kanapką, I - z żeglarską w zgodzie modą - Rumcajs z bujną, czarną brodą.
Szmer na sali powstał spory, Bo zjawiają się dyrektory: Wieruś z Jasiem-Harcerzykiem I niezrównanym Acikiem. A za nimi - z innej bajki - Kazio, owian dymem z fajki, Przystojniejszy niż sam Bond (Aż po paniach przeszedł prąd).
Już sympozjon rozpoczęty: Tezy, punkty, argumenty Krążą wokół, więc za dwóch Zważam, ostrząc wzrok i słuch. Jest technicznie, mat-fizycznie, Lingwistycznie, historycznie, Literacko - niczym we śnie I duchowo, i cieleśnie.
Wśród uczonej tej dysputy Nie brak i weselszej nuty - Bo jest współczesności znakiem Prócz mentora być luzakiem. Wszyscy chcą być w miarę trendy! Każdy trzyma się swej grzędy, Każdy próbkę wiedzy da, Co za lekcja! Chapeau bas!
Muzy aż z zazdrości bledną, Bo trafiając w rzeczy sedno, Prawi mądrze, potoczyście, Jak nie zwięźle to kwieciście, Każdy z mówców cnego grona, Wyłączając wszak Pontona, Który, strasząc niczym w „Kobrze”, Rzucił krótko: „Nadal dobrze!”
Za tym jednym wszak wyjątkiem Idą rzeczy swym porządkiem, Choć Komandos i Generał Zamiast gadać by postrzelał. Lodzia radzi five o’clocki, Bismark zaś - narciarskie skoki; Za to Edzio, wyczynowiec, Twierdzi: „Nie ma jak szybowiec!”
Ignac (głównie dla fasonu) Puszcza hity z patefonu, Rumcajs, jezior sławiąc brzegi, Ciągnie wszystkich na „Omegi”. W międzyczasie zgrany zespół: Krystian z Nikodemem wespół Filmy kręci (z czego słynie), By znalazły się w witrynie.
Babcia, łyk golnąwszy wina, Recytuje „Oniegina” (Tylko przez wzgląd na bezpiekę Bo normalnie woli grekę). Kaczka zaś z Magilą wolą W zachwyt wpaść nad parabolą, Na co Ćwiara rzecze chwacko: „Ale tylko literacką!”
Dziadek, mówiąc o młodzieży, Radzi, żeby „w pegeerzy Bykom huśtać cóś tam w doli Niźli bąki zbijać w szkoli”. Szewc humorem lwowskim tryska, Jasiu ząbkiem złotym błyska, Kopcia afirmuje Staffa Seks w rodzinie zaś – Żyrafa.
A tymczasem panie dwie: Władzia S. z Teresą P., Wytoczyły temat sesji: Kim Skłodowska jest z profesji? Czy fizykiem, czy chemikiem? Wietrząc burzę, Maks chybcikiem Tylko portret namalował I czym prędzej zrejterował.
Zaś Eryka, będąc w transie, O obwodach w rezonansie Mówi z biustem falującym, Czego okiem gdzieś błądzącym, Zmierzył Maniuś amplitudę I wykazał z małym trudem Związek tegoż (mówiąc z głowy) Z dużym… napięciem krokowym.
W końcu sympozjonu ster, Błyszcząc swym francuskim „r”, Ujął w ręce Dyrektor Bronek I wzniósł toast... Nagle - dzwonek! Muzy i pedagogiczne ciało W kolorową mgłę rozwiało, Czasem tylko szkli się wzrok... SZEŚĆDZIESIĄTY PIĄTY ROK! |
Zapraszam do lektury innych artykułów na tym blogu! |
|
Krzysztof Woźniak Va 1975 |