Korzystając ze sprzyjającej pogody, pojechaliśmy do Goczałkowic - Zdroju, gdzie w 1979 roku właściciel obiektu Bronisław Kapias postanowił podzielić się swoją pasją z innymi. Na niewielkim niegdyś skrawku ziemi zaczął sadzić rośliny, wprowadzał stopniowo architekturę ogrodową, stwarzając coraz to nowsze zielone zakątki. W 2008 roku na powierzchni 4 ha w sąsiedztwie Starych Ogrodów, zaczęto budowę Nowych Ogrodów (przy ul. Zimowej 24), do których przylega Restauracja KAPIAS i Centrum Ogrodnicze.
Przy wejściu wita nas plan ogrodów;
Brzeg stawu naturalnego porośnięty jest azaliami, różanecznikami, drzewami liściastymi, bylinami lata, roślinami cebulowymi. My zwróciliśmy uwagę na fikuśne ptaki zrobione z metalu i kamienia.
Przenosimy się o 100 lat wstecz. Wchodzimy w zagrodę chłopską. Tutaj czujemy woń licznych wiejskich kwiatów, ziół i krzewów.
Przed chatą, gospodyni wystawiła garnki, drewniane łyżki i inne sprzęty gospodarstwa domowego.
Wzdłuż ścieżki na wąskim skrawku ziemi posadzone są rośliny wrzosowate z przewagą różaneczników. Majową porą miejsce to „kipi” kwitnącymi krzewami.
Przy każdej roślinie znajduje się nieduża tabliczka z polską nazwą oraz łacińską.
Różne rodzaje i odmiany różaneczników i azalii.
Wiosna to okres kwitnienia różaneczników i azalii. Jest ich całe mnóstwo w różnych odcieniach barw.
W końcowej części Nowych Ogrodów znajduje się Patio włoskie. Miejsce to jest podwórkiem ze studnią w centralnej jego części. Ceglano-kamienne mury wraz z frontową ścianą budynku stanowią granice patio. Nawiązując do Toskanii, stworzono tu kącik, w którym niemal cały rok unosi się zapach ziół posadzonych w terakotowych doniczkach. Wnęki okienne wypełnione są malowidłami przedstawiającymi pejzaże Toskanii. W tym miejscu rosną rośliny, które zapachem, barwą, kształtem nawiązują do państwa z południa Europy. Tutaj można spocząć na krześle i przenieść się w czasie i przestrzeni do słonecznej Italii.
Ogrody Kapias mogą stanowić inspirację dla własnych ogrodów. Wędrując ścieżkami pełnymi tajemniczych zakamarków, momentami czuliśmy się jak Alicja w Krainie Czarów.
CDN