Jesteś tutaj: Strona Startowa
Nauczyciele naszej szkoły
Anegdoty o nauczycielach
Andrzej Liziniewicz



![]() |
Czy pamiętasz, cny kolego, |
|
Dziki pierwszy raz przyszedł do naszej klasy (Va 1975) na lekcję maszyn elektrycznych. Przez gwar klasy przebiły się niebaczne słowa Tomka W.: - Eee, my go tu zaraz wydu.. .dkamy! Dziki, oczywiście usłyszał, podniósł głowę znad dziennika i powiada: - W.! Chodź no tu, łantarzu! Ty jesteś pierwszy do wydu.. .dkania! Niestety, Tomuś nie należał do czołowych znawców Plamitzera - kultowego w naszej szkole podręcznika maszyn elektrycznych, dlatego też sromotnie poległ w nierównym boju, a później dość długo miał u Dzikiego przechlapane.
|
Niebezpiecznie było stać w okolicy drzwi tuż po dzwonku na lekcję z Dzikim. Pan Profesor bowiem, wchodząc do klasy, w przyjacielskim geście miał zwyczaj „strzyknąć w przodomóżdże" stojącego najbliżej delikwenta tudzież załadować kogoś z popularnej „baśki".. Następnie siadał najspokojniej za katedrą i zaczynał: - Słuchajcie no, ojcowie....
|
W przystępie dobrego humoru grywał z nami w szachy. Rzadko przegrywał, co po części było zasługą jego niewątpliwie sporych umiejętności, a po części niewytłumaczalnej „słabszej dyspozycji" najtęższych szachistów klasowych.
|
Na każdej przerwie, a w szczególności na dużej, do męskiej ubikacji ciągnęły pielgrzymki amatorów „kopa w płuco". Po dwóch zdrowaśkach można tam było zawiesić przysłowiową siekierę, a przez otwarte drzwi sączyła się smuga niebieskawego dymu. Co jakiś czas wpadał do WC rozjuszony Dziki; robił się tumult i harmider, a na schody wypadały tabuny spłoszonych palaczy. Na końcu z ubikacji wychodził z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku Pan Andrzej, po czym.... sytuacja powtarzała się od początku na którejś z następnych przerw. |
Wszystkie anegdoty o nauczycielach znajdziesz TUTAJ. |
Komentarze obsługiwane przez CComment