• To była szkoła, to były czasy!

  • To była szkoła, to były czasy!

  • To była szkoła, to były czasy!

  • To była szkoła, to były czasy!

  • To była szkoła, to były czasy!

Energetyk-Elektronik

To była szkoła, to były czasy!

Zamawianie biuletynu

Bieżące wiadomości

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

 

Bytom – jak każde miasto w Polsce – miał w swej historii kilka okresów wzlotów i upadków. W większości przypadków właściciele, lub włodarze grodu, na tzw. koniunkturę nie mieli większego wpływu – z reguły decydowały okoliczności natury politycznej, czy gospodarczej. Za jednym wszak wyjątkiem…

 
 
 W latach 40. XIX stulecia przed Bytomiem stanęła wielka szansa na odegranie roli wielkoprzemysłowego centrum na mapie Górnego Śląska. Od dwudziestu lat w szybkim tempie wzrastała produkcja cynku, którego złoża znajdowały się w okolicach miasta. Wokół Bytomia wyrastały więc nie tylko kopalnie rud tego kruszcu, ale i huty. Bogate zasoby węgla kamiennego skutkowały powstawaniem licznych kopalń tego surowca, do czego z czasem dołączyły huty żelaza. Wszystko to razem sprawiło, że Srebrny Gród stał się w niedługim czasie prężnym ośrodkiem górniczo-hutniczym o wciąż wzrastającym znaczeniu.

 

Ze względu na swoje położenie Bytom rozwinął się również jako centrum handlowe. Koncentrował się tu handel towarami spożywczymi z nieodległym Królestwem Kongresowym (zabór rosyjski), którego szlak wiódł poprzez pruską komorę celną w Bańgowie i rosyjską - w Czeladzi.

 

Mniej więcej w tym samym czasie (lata 40. XIX wieku) rozpoczęto także budowę Kolei Górnośląskiej, prowadzącej od Wrocławia do Mysłowic. Zdawać by się mogło, że nic lepszego nie mogło dla miasta się wydarzyć – było wręcz oczywiste, że linia zostanie poprowadzona przez Bytom, który jako rozwojowe centrum przemysłowo-handlowe, dzięki tej inwestycji, powinien odnieść same korzyści. Niestety, bogowie, a ściślej rzecz ujmując rada miejska - wbrew porażającej niemal logice – postanowili inaczej.

 

 Stary ratusz, wyburzony w 1877 roku. Tu zapadały opisywane wyżej decyzje...

 

...a także i w siedzibie starostwa bytomskiego. Zaraz, zaraz, skąd my to znamy....

Odpowiedzią na cisnące się na usta „dlaczego?” był szeroko rozpowszechniony podówczas proceder, zwany wekturancją. Cóż się kryło za tą dziwną i całkiem dziś obco brzmiącą nazwą? Wekturancja, najprościej rzecz ujmując, był to wielkogabarytowy i wielotonowy transport konny wszelkiej maści surowców i towarów. Opierało się na nim całe zaopatrzenie okolicznych hut w rudę i węgiel oraz transport produktów hut i urobku kopalń w świat — początkowo do Odry, a później do linii kolejowej. Z usług wekturantów korzystał też wspomniany handel z Kongresówką. Jak łatwo się domyślić, liczna rzesza tych „przedsiębiorców” utworzyła w mieście potężne lobby, które sprawiło, iż, rada miejska przez wiele lat stawała na głowie, aby kolej Bytom ominęła. Niestety, z jakże bolesnym dla miasta skutkiem.

 

Targ na bytomskim rynku - schyłek XIX stulecia

W tamtych latach w Srebrnym Grodzie dominowały niezbyt szerokie i w większości nieutwardzone ulice, którymi codziennie, niezależnie od pory roku i pogody, przewalały się setki ciężkich wozów, załadowanych węglem, rudą, żelazem, o towarach spożywczych nie wspominając. Jeśli było sucho, wzniecało to kłęby kurzu i pyłu, jeśli zaś mokro – niewyobrażalne błoto, w którym wozy grzęzły po osie. Wekturanci przyczyniali się także do kłopotów z wodą – spływające z dróg błoto zanieczyszczało położone niżej źródła. Jeśli do tego dołożymy liczne końskie ekskrementy i rozchodzący się z nich fetor – otrzymamy w miarę pełny obraz ówczesnych realiów.

 
Dzisiejszy plac Kościuszki z przełomu XIX i XX wieku

Dlaczego zatem tolerowano tę nieznośną dla mieszkańców sytuację? Odpowiedź jest banalnie prosta. Pomimo wielu wad miała ona dwie wielkie zalety: dawała utrzymanie kilkuset wekturantom, a także, a może przede wszystkim, wspaniale napędzała koniunkturę dla lokalnego handlu i rzemiosła, nie wspominając o fantastycznych interesach właścicieli szynków, karczem i zajazdów, których liczba w latach 50. XIX stulecia w mieście dobrze przekroczyła 50. Wszystko to razem sprawiło, że skutecznie blokowano nie tylko połączenie miasta z normalnotorową koleją, ale i budowę przemysłowych kolejek wąskotorowych, a nawet kolei konnej — uruchomienie jednej tylko linii mogło pozbawić pracy 150 zaprzęgów. Dwie linie wąskotorowe, zbudowane w 1855, roku ominęły Bytom szerokim łukiem.

Tak wyglądał pierwszy bytomski dworzec. Przed budynkiem widoczne wozy wekturantów

Niechciana przez magistrat bytomski kolej zbliżyła się jednak do miasta w 1859 roku (linia Tarnowskie Góry – Chebzie), kiedy powstał dworzec w Karbiu (ówczesny Karf), odległy wszakże od centrum o dobre 3 kilometry. Niestety, w tym samym roku Bytom ominęła linia łącząca Kolej Górnośląską z biegnącą przez Zagłębie Dąbrowskie Koleją Warszawsko-Wiedeńską - połączenie poprowadzono przez Katowice, Szopienice i Sosnowiec. Z tą chwilą zniknęła bodaj ostatnia szansa Bytomia na zajęcie centralnego miejsca w przemysłowej części Górnego Śląska. Wykorzystały ją Katowice, błyskawicznie rozwijając się z zapadłej wsi w gospodarcze centrum regionu przemysłowego.

 

Dworzec Kolei Prawoodrzańskiej

Z dziennikarskiego poniekąd obowiązku wypada tylko dodać, że kolej zawitała w końcu do centrum Srebrnego Grodu w 1868 roku, kiedy przez miasto pobiegła linia Kolei Prawoodrzańskiej (Rechte-Oder-Ufer-Eisenbahn) z Wrocławia do Dziedzic. Pierwszy dworzec powstał przy ulicy Powstańców Warszawskich, w miejscu obecnego gmachu PKP. Później przeniesiono go w miejsce obecnej stacji benzynowej przy ulicy Strzelców Bytomskich (dawnej Szosie Tarnogórskiej). Linię tę zlikwidowano po podziale Śląska w 1922 roku, a śladem po niej jest m.in. alejka na tyłach cmentarza Mater Dolorosa.

A to już "nowy" dworzec - lata 30. XX w. Dworzec nowy, ale wekturanci - niekoniecznie... 

Najważniejsza dla rozwoju regionu Kolej Górnośląska dotarła do Bytomia w 1872 roku. Niestety – o trzydzieści lat z okładem za późno. Upór radnych sprzed stu pięćdziesięciu lat walnie przyczynił się do tego, że pół wieku później siedzibą województwa śląskiego został nie Bytom, do czego predestynowała go wielkość i znaczenie, ale właśnie Katowice, które o wiele lepiej wykorzystały swoje „pięć minut”.

Krzysztof Woźniak

 

Korzystałem z książki Macieja Dronia pt. "Był sobie Bytom"

 

Komentarze obsługiwane przez CComment