Kanikuła w pełnej krasie. Kto tylko ma możliwości, wolny czas i ochotę, rusza na wakacyjne szlaki. Od dłuższego czasu lato (aż czasem nazbyt) szczodrze darzy nas wręcz afrykańską aurą, z której korzystają najwytrwalsi, smażąc się w promieniach sierpniowego słońca. Inni moczą ciałka nad najróżniejszymi wodnymi akwenami, nie bacząc na tłok, a jeszcze inni siedzą w głębokim cieniu i popijają napoje chłodzące z zimniutkich szklanic. Wszystkim dedykuję - wzorem roku ubiegłego - parę wakacyjnych strof dla rozweselenia i jeszcze milszego spędzenia czasu. Przyjemnej lektury! |
DO PIETRA |
Szaleństwo czasami milsze jest od wczasu, Bo jak prawi słynny pan Jan z Czarnolasu: "Jakoby też rok bez wiosny mieć ci chcieli, Którzy chcą, ażeby młodzi nie szaleli". Cztery wieki później tak rzecz tę ubiera Fraszka Izydora Jana Sztaudyngera: "Starość, a nie młodość winna się wyszumieć, Bo trzeba mieć za co, no i trzeba umieć. Jedni wiecznie młodzi, inni wiecznie starzy, To kwestia charakteru, nie kalendarzy." Jakiż z tego wniosek płynie, Pietrze miły? Szaleć trzeba zawsze, póki chęć i siły. |
DYTYRAMB O TRUNKU |
Z wszystkich dóbr potrzebnych nam w świecie dzisiejszym Trunek jest bezwzględnie tym najpotrzebniejszym: Przydaje wigoru, siły i śmiałości, Wspomaga niestrawność, grzeje zziębłe kości, Ułatwia zbyt trudnych rzeczy zrozumienie, Łamie złe bariery, upraszcza zbliżenie, Wspiera serc podboje, sprzyja prokreacji. Z nim się porozumiesz w każdej świata nacji: Zawiąże układy, zbuduje alianse, Załatwi kontrakcik, zapewni awanse. Bez niego nie zdziałasz nic w żadnym biznesie, Łykasz - i od razu żyć Ci bardziej chce się. Jeśli pesel rzuca Ci pod nogi kłody, Wystarczą dwa głębsze - i znów jesteś młody Znów masz stal w bicepsach i sokole oczy, I nawet największy wróg Ci nie podskoczy. Pija go codziennie święty i nieświęty, Cóż by ten świat wartał, gdyby nie procenty? Sukces, stres, zysk, strata, radość czy frasunek, Cokolwiek się zdarzy - nie ma to jak trunek. Jest to wszech poczynań siła napędowa; Któż by się przejmował, że zaboli głowa? Że problemy z pionem, że suszy (niestety!)? Wszystko to z nawiązką pokryją zalety. Wniosek z tego prosty, znany już w przedszkolu: Życie to iluzja braku alkoholu. |
LEŚNE PORZĄDKI |
Zarządził raz lew, czyli naj-
Jaśniejsza zwierząt władza, By zniosły na polany skraj, Co w lesie im zawadza. Przechodząc obok czujny wilk
Pomedytował chwilę; Nim pobiegł dalej samokilk, Podrzucił wilczy bilet. Przygalopował po nim koń,
Lecz wyczuł wnet kłopoty; Zostawił w tyle wilczą woń Wraz z nią - końskie zaloty. Krokodyl się wyłonił z mgły,
Kły szczerząc niebezpieczne, Uronił krokodyle łzy I wlazł w odmęty rzeczne. Trzymając się z daleka od
Wszelkich obieży łowczych, Strachliwa owca gdzieś pod płot Rzuciła pęd swój owczy. Gdaknęła kura, grzebiąc mech,
Stropiona niesłychanie, Bo zapomniała – co za pech! Zostawić kurzą pamięć. Tymczasem małpa zjawia się
Z małpiego wprost kołchozu, I wśród chichotów, byle gdzie, Upycha małpi rozum. Chrząknąwszy świnia rzecze: „Mnie
Nic do łba przyjść nie może; Nie będę dłużej męczyć się, Po prostu się podłożę”. A kaczka z reputacji złej
Co w lesie znaną była, Nie bacząc, że się śmieją z niej, Zwyczajnie się puściła. Dwa byki, walcząc szły łeb w łeb
I żaden nie chciał zmykać; Aż wziął na kieł, co nie był kiep I bykiem strzelił byka. Meloman niedźwiedź zjawił się,
Bachowską mrucząc fugę, I schował gdzieś na samym dnie Niedźwiedzią swą przysługę. A kot, co sycił myszą głód,
Której dał właśnie w czapę, Na stosie tych zwierzęcych cnót Położył kocią łapę. Ujrzawszy ów pokaźny stos
Lew bił się w chrapy obie; I zżymał się, i biadał w głos: „Cóż ja z tym wszystkim zrobię?” Lecz szczwany lis rzekł: „Sposób mam,
Byś nad tym się nie głowił!” I nie mieszkając cały kram Podrzucił człowiekowi. |
MOJE MYŚLI |
Moje myśli uczesane Niby są poukładane, Ale w ślad za mistrzem Lecem, Czają się by podnieść kiecę, Zmylić straż i na brewerie Ruszyć, niczym koń na prerię. Moje myśli uczesane, Od cła wolne, rozbiegane, Na najdzikszy harc się ważą I przedziwnie się kojarzą; Dobre, złe, czarne, niesforne, Przenikliwe, niepokorne, W różne strony naraz biegą, Zaskakują mnie samego. Moje myśli uczesane, Niby tak poukładane, Mają gdzieś paradygmaty, Bo mój grzebień jest szczerbaty. |
ZDROWY ROZSĄDEK |
Na ogół wszyscy o tym wiemy
Od Arktyki po Horn przylądek, Że ład i rządność tam znajdziemy, Gdzie rządzi się zdrowy rozsądek. Lecz, miłe panie i panowie,
Choć zabrzmią dziwnie strof tych słowa, Zdrowemu jęło rozsądkowi Zdrowie nad Wisłą ciut szwankować. Jako że problem to kluczowy,
Choć niby wszystkim się to zdarza, Przeraził się rozsądek zdrowy I pobiegł zaraz do lekarza. Lecz go w przychodni doktor skory
Do gniewu zrugał tymi słowy: „Tutaj się, panie, leczy chorych, A sam pan mówisz, żeś pan zdrowy!”. „Ja nie mam czasu na głupoty!”
Pacjenta doktor nuż sztorcować: „Jak iść się nie chce do roboty, To trzeba lepiej symulować!” Zdrowy rozsądek westchnął: „Pora
Umierać chyba, dobry Boże!” I dotąd biega po doktorach, I ma się biedak coraz gorzej. Gdy zastanowi się przez chwilę,
Puentę wraz każdy z nas poczuje: Nie dziw, że u nas głupot tyle Zdrowy rozsądek gdy choruje. |
Zapraszam do lektury innych artykułów na tym blogu! |
Krzysztof Woźniak Va 1975 |