Słynął wykład Sroczyńskiego |
![]() |
|
Profesora charakteryzowała rzeczowość, werwa i niezwykła spostrzegawczość. Potrafił się wznieść ponad różne uprzedzenia, jakich w latach 60. nie brakowało. Uczniów traktował równo, bez względu na wygląd, pochodzenie, miejsce zamieszkania itp., liczyła się tylko chęć do nauki i poprawne zachowanie. Zajęcia prowadził w stylu akademickim - nie sprawdzał nawet obecności i czy ktoś słucha go z uwagą. Najważniejsze było czy coś umie, albo przynajmniej chce umieć. Na którejś z Jego lekcji, kolega z klasy próbował zwrócić uwagę na siebie jednej z naszych dziewczyn w klasie, dość głośnym szeptem: - Małgosia, Małgosia, Małgosia... (chodziło o to, by pożyczyła mu swój zeszyt). Profesor Sroczyński odwrócił się od tablicy i wtedy zaległa cisza, jak makiem zasiał... Powrócił więc do tablicy, wypisując następne wzory. Tymczasem za jego plecami znów rozległo się natarczywe: - Małgosia, Małgosia... Gdy odwrócił się po raz drugi, wiedział już kto mu przeszkadza; wskazał na delikwenta palcem i powiedział swym tubalnym i podniesionym głosem: - Ty! Przestań wreszcie z tym „Małgosia, Małgosia..."! Jeśli nie możesz już wytrzymać, to weź i obłóż go sobie lodem! Klasa buchnęła śmiechem, a kolega - czerwony jak burak - zamilkł.
|
Mieczysław Studziński 5b 1963 |
|
Jan Jendrzej 5a 1965 |
Wszystkie anegdoty o nauczycielach znajdziesz TUTAJ. |
Komentarze obsługiwane przez CComment