Henryk Cebulla Va 1967 nadesłał:
Bardzo podoba mi się wypowiedź kol. Woźniaka na temat pseudonimów i przezwisk nadawanych nauczycielom przez uczniów.
Jednym z fenomenów jest na pewno ERIKA, czyli prof. Maria Brzeżańska. Byłem jednym (tj. moja klasa i klasy równoległe) z jej pierwszych uczniów w roku 1963.
W roku 1964 tzn. w czasie, gdy telewizja emitowała podobno serial "Pocztówka z Buenos Aires", inż. Maria Brzeżańska była już nazywana przez wszystkich ERIKĄ. Wynika to m.in. z notatek, które w tym okresie prowadziłem. Jej przezwisko występuje obok takich osób, jak WIERUSZ, DZIADEK, JASIU, JOGI, BABCIA, GENERAŁ lub SZEWC.
Wydaje się, że źródła jej przezwiska należy szukać gdzie indziej. W końcu lat pięćdziesiątych i na początku lat sześćdziesiątych najpowszechniejszym środkiem masowego przekazu było radio. W radiu tez nadawano niezliczoną ilość słuchowisk z okazji agresji hitlerowskich Niemiec na ten, lub inny "bratni" kraj lub też z okresu walki konspiracyjnej.
Klasyczną sceną w tych słuchowiskach była ta, gdy grupa konspiratorów omawiała jakiś plan, a za oknem słychać było śpiew maszerujących żołnierzy niemieckich, śpiewających popularną piosenkę marszową, której refren kończył się słowami: "...a ona nazywa się Erika" - wszystko to przy akompaniamencie łomotu butów żołnierskich, lub też rzadziej - łoskotu gąsienic czołgowych.
Melodię ze słyszenia znał każdy, słów nikt. W uszach pozostawała tylko ta "Erika". I od niej, sądzę, wzięło się to przezwisko inż. Marii Brzeżańskiej. Dlaczego właśnie ERIKA? Nie wiem. Kto ją tak ochrzcił? Też nie wiem. Ważne jest tylko, że we wspomnieniach jej uczniów żyje ciągle jako bardzo dobry pedagog.
|
Komentarze obsługiwane przez CComment