• To była szkoła, to były czasy!

  • To była szkoła, to były czasy!

  • To była szkoła, to były czasy!

  • To była szkoła, to były czasy!

  • To była szkoła, to były czasy!

Energetyk-Elektronik

To była szkoła, to były czasy!

Zamawianie biuletynu

Bieżące wiadomości

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 
Klub Emerytów, Absolwentów i Sympatyków obchodzi właśnie 20 - lecie powstania. Z tej okazji ogłoszony został konkurs zatytułowany "MOJE NAJMILSZE WSPOMNIENIA". Rozstrzygnięcie konkursu nastąpiło pod koniec listopada. I miejsce zajął Krzysztof Woźniak. Swoje "Najmilsze wspomnienia" przysłała także Krystyna Igła. Poniżej możesz przeczytać ich prace.
 

JEST TAKI DZIEŃ….

 

Za oknami już zapada zmierzch krótkiego, grudniowego dnia. Śnieg pada dużymi płatkami i pokrywa ulice miasta białym, skrzącym się całunem. Spod ośnieżonych dachów rozjarzone okna domów rzucają jasne, kolorowe smugi. Rzęsiście oświetlony pałacyk przy ulicy Wrocławskiej zaprasza w swe gościnne progi. Wraz z zaaferowanymi przedświątecznymi sprawunkami przechodniami trzeba się spieszyć, by zdążyć na czas. Jedni przemierzą zaledwie kilka ulic, inni kilkadziesiąt kilometrów, żeby spędzić razem urokliwe chwile. Który to już raz? Ech, ta pamięć... Powiedzmy, że …nasty. Nie to jest przecież najważniejsze, choć tradycja – zwłaszcza w tym okresie – ma wymiar szczególny.

W podwojach neoklasycystycznie wystrojonej sali pojawiają się coraz to nowi goście. Twarze zarumienione od mrozu, a może też od radości i pozytywnych emocji. Niby te same, dobrze nam znane, a jednak… inne, rozpromienione - jak okna domów - ciepłym, wewnętrznym światłem. Atmosfera, zrazu rozperlona śmiechem i przywitaniami, nieco dostojnieje, ale nie za bardzo – wciąż jest niemal tak jak w domu. Bo też i domem swoistym jest ten nasz Klub, w którym się spotykamy, świętujemy, przeżywamy. I – jak w domu – jest na co czekać i do czego wracać.

Rozlegają się tony gitary. Śpiewamy kolędy – te staropolskie, piękne, kochane, pamiętane z dzieciństwa. Mamy też nasze własne, klubowe, boć przecież noblesse oblige:

 

Płynie wspomnień z Wierusia ust rzeka,

Z fajki dym snuje Kazio Borowiec,

Pusty talerz na stole już czeka,

Gdyby nadszedł strudzony wędrowiec…

 

Dobre fluidy krążą naokół, krążą też pewnie wśród nas Ci, o których śpiewamy. Nie sposób przecież o Nich nie wspomnieć w ten najcudowniejszy w roku czas. Ożywa w nas to, co mamy najpiękniejszego, co zwykle w szarej codzienności dnia śpi gdzieś w zakamarkach duszy. Dobrze, że choć raz w roku, niczym rodowe srebra, polerujemy tę lepszą stronę naszego jestestwa i podajemy na niej dobro.

Składamy sobie życzenia, staramy się, aby były niestandardowe, ciepłe, miłe, a co najważniejsze - szczere i z głębi serca płynące. Czy się spełnią? Tego nie wiemy, ale bardzo chcemy w to wierzyć i to w tej chwili jest najważniejsze. W białym opłatku podarować cząstkę siebie innym, sprawić, by wiedzieli, że są dla nas ważni, że nasze myśli są przy nich. Tylko tyle i… aż tyle.

Pora na małe co nieco, bo nie tylko opłatkiem człek żyje. Przy kielichu dobrego wina snujemy wspomnienia, interesujemy się bieżącym życiem przyjaciół, kibicujemy ich planom i kreślimy własne. Najważniejsze, żeby za rok spotkać się w tym samym gronie…

Kończy się ten magiczny wieczór. Staje się powoli wspomnieniem. Kolejnym - i oby było ich jak najwięcej i jak najpiękniejsze. Tego nam tak bardzo w życiu brak.

 

Powietrze tchnie świętem, radością, pokojem;

Trwaj cudowna chwilo! Łza się kręci w oku...

Nim życie posypie szarością i znojem

Jak dobrze, że jesteś! Przyjdziesz w przyszłym roku?

 
 Krzysztof Woźniak

Wspomnienie pewnej jesieni

 

Nasz Klub urządzał tyle wspaniałych imprez, że jest trudność z wyborem tej jednej do opisania. Zdecydowałam się na wybór tego wieczoru, bo dokumentuje on fakt, że nasza niezastąpiona Basia świetnie zna się na ludziach i potrafi wydobyć z nich piękno, dobro i potencjalne możliwości, o których innym członkom Klubu się nie śniło.

 

Dzięki temu pewnego jesiennego wieczoru, spotkaliśmy się w nastrojowym wnętrzu Kawiarni „Cafe Cabaret” przy bytomskim rynku na wieczorze poezji Marii Brzeżańskiej, naszej zmarłej Koleżanki - nauczycielki przedmiotów zawodowych. Dla większości z nas autorka wierszy była tylko śmieszną „Eriką", pryncypialną starą panną, o ścisłym umyśle i małej wrażliwości uczuciowej. Pięknie interpretowane wiersze ukazały nam głębię duszy i umysłu Marysi Brzeżańskiej, która potrafiła zadumać się nad przyrodą, losem człowieka w wymiarze filozoficznym, naszym stosunkiem do Boga i bliźnich. Skromność nie pozwoliła Marysi chwalić się tym, że publikowano Jej twórczość np. w „Gościu Niedzielnym”, więc większość z nas nie wiedziała, że pod skorupą oschłości, kryła się dobra poetka, przynosząc zaszczyt tym, których uczyła i którzy z Nią pracowali.

 

Wieczór był bardzo wzruszający i zaowocował ukazaniem się kilku tomików wierszy, pięknie ilustrowanych przez zmarłego Maksymiliana Papiorka, zawierających teksty nie tylko Marysi, ale innych Koleżanek, które zdecydowały się pokazać swój poetycki dorobek publicznie.

 

Dzięki obecności na w/w wieczorze, wielu absolwentów, nasza młodzież, dowiedziała się także, jakie skarby kryją się czasem w sercach często niedocenianych nauczycieli.

 

„Spieszmy się kochać ludzi - tak szybko odchodzą” - tego też nauczył nas ten wieczór.

Krystyna Igła

 

Komentarze obsługiwane przez CComment