foto1
Spotkanie w Niemczech
foto1
Spotkanie w Niemczech
foto1
Wycieczka do Chin
foto1
Dubaj - Diabelski młyn
foto1
DeepSpot - Dubaj
Jako zarejestrowany na naszej stronie absolwentów, możesz tutaj założyć sobie bloga, rodzaj strony internetowej zawierającej odrębne, zazwyczaj uporządkowane chronologicznie wpisy. Zawierające osobiste przemyślenia, uwagi, spostrzeżenia, komentarze, rysunki, nagrania (audio i wideo) - przedstawiające w ten sposób światopogląd autora. Blogi mają też wiele innych zastosowań: mogą być używane jako wortale poświęcone określonej tematyce. Read More...

Zamawianie biuletynu

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

 

Poniekąd na przekór tytułowi, poważnym błędem i spłyceniem tematu byłoby twierdzenie, jakoby wagary kwitły jedynie wiosną. Wiosna stanowiła ich apogeum, ale każda pora roku była dobra, nawet zimna i słotna późna jesień...

Potwierdza to Lech Paluch (Vb 1965):

Szkoła, w porozumieniu z jakimś PGR-em, zrobiła nam wyjazd na zbiór ziemniaków, w okresie późnej jesieni. Zmarzliśmy srodze i w ramach rekompensaty za poniesione „szkody moralne”, postanowiliśmy solidarnie zrobić sobie wolny następny dzień od nauki. Był to przejaw buntu, rzecz w okresie realnego socjalizmu niezwykle niebezpieczna.

Gdy po „wolnym” dniu przybyłem do szkoły, zastałem grupkę kolegów klasowych, koczujących przed budynkiem. Na moje pytanie: - Czemu nie jesteście w klasie? - padła odpowiedź: - Zaraz tam idziemy, zanieś teczkę i przyjdź do nas.

Tak też starałem się uczynić, lecz ledwie przekroczyłem próg drzwi wejściowych, natknąłem się na strasznie rozsierdzonego dyr. Wieruszewskiego, który z ręką wskazującą drzwi, nogą przygotowaną do wymierzenia mi kopniaka w wiadomą część ciała, i z bardzo groźną miną krzyczał: „Precz ze szkoły!”. Jak wpadłem, tak wypadłem, dołączając do grona moich poprzedników. Gdy przybywali następni buntownicy, to w podobny sposób zachęcaliśmy ich do przekroczenia bram szkoły, gdzie spotykali się z opisaną wyżej sytuacją. Przecież solidarna postawa zobowiązuje w każdym przypadku…

Wszystkich nas zawieszono w prawach ucznia, w konsekwencji czego i całą klasę. Mogliśmy, co prawda, przychodzić do szkoły na wykłady, ale Rada Pedagogiczna bacznie nam się przyglądała, czy proces resocjalizacji delikwentów przebiega prawidłowo. Po pewnym czasie stwierdzono, że tak, łaskawie nas do grona uczniowskiego na powrót dopuszczając. Cała sprawa, na szczęście, uległa „zatarciu”. 

 

Wspomina Jan Słanina (Va 1966):

W Katowicach było kino, gdzie leciały filmy non-stop. Kiedyś poszedłem na wagary i pojechałem do tego kina na jakiś film, który mnie szczególnie zainteresował. Po wyjściu z seansu miałem wielkiego pecha – prof. Makula przyłapał mnie na Rondzie na przejściu dla pieszych. On sam miał chyba czerwonego triumpha (nagroda za tytuł mistrza świata); stojąc na światłach, zobaczył mnie na zebrze, a nie w szkole. Zatrąbił na mnie i kazał mi czekać, aż zaparkuje. Gdy zapytał mnie, co tu robię, wstawiłem mu, jak mawiał Jurek Homel (kolega z klasy), „bałak” o konieczności przywiezienia z Oddziału Wojewódzkiego „Toto-Lotka” pustych kuponów do kolektury. Gwoli wyjaśnienia dodam, że w tamtych latach mój ojciec miał taki punkt w Bytomiu, na ulicy Piekarskiej.

Na moje szczęście oddział ten też znajdował się na rynku; dla pewności resztę rodziny zrobiłem chorymi, więc musiałem się poświecić dla dobra ogółu - i stąd wagary.

 Jednak „Edi” nie byłby sobą, gdyby tego - bardzo wiarygodnego (rzecz jasna, według mego ówczesnego pojęcia) kłamstwa - nie skonfrontował z moim ojcem.

Ten częściowo wybronił mi tyłek, mówiąc, że to prawda, ale dodał również, że oddział wojewódzki jest czynny do godziny 17, w związku z czym wcale nie musiałem wagarować.

Koniec końców prof. Makula, spotkawszy mnie w szkole powiedział, że dyrektor Wieruszewski miał rację, twierdząc, że „jestem Judaszem o twarzy świętego Jana”.

 

 

 

Ze wspomnień Koleżanek i Kolegów jasno wynika, że w dawniejszych czasach na wagarach królowało kino i picie piwa. Aliści z upływem czasu upodobania wagarowiczów zaczęły ewoluować ku… hazardowi. Istniały nawet zakonspirowane jaskinie hazardu, na pozór będące mieszkaniami szanowanych obywateli. Dobitnym tego przykładem są wspomnienia Grzegorza Gałęzowskiego (Va 1977):

Zaczęło się w trzeciej klasie – niewinnie -  w chlusta, na małe stawki. W czwartej (już ekskluzywnie) był brydż (nawet w tym celu chodziliśmy na wagary do Krzysia Balickiego). W piątej było bardziej intelektualnie - szachy i całe turnieje (też na wagarach u Krzysia). A gdzieś pomiędzy brydżem, a szachami bywała RULETKA... oczywiście również u Krzysia :))

Zapraszam do lektury innych artykułów na tym blogu!

 

Krzysztof Woźniak Va 1975

 

Komentarze obsługiwane przez CComment