Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 
nafalski_jan.jpg Nauczane przedmioty: historia, WOP
Wykształcenie: wyższe
Tytuł: magister
Lata pracy: 1956-1992 (z przerwą)
Ksywka: Jasiu, Harcerzyk
Zdjęcie: Charakterystyka:
 b_150_100_16777215_00_images_nauczyciele_nafalski_jan_1.jpg

 Nauczyciel historii. Przez wiele lat pełnił funkcję zastępcy dyrektora. Słynny z fenomenalnej pamięci, gdy spotkał ucznia na korytarzu od razu pytał: "Dlaczego nie jesteś na matematyce?". Chyba znał wszystkich uczniów, wiedział, kto z której jest klasy i jaką w danej chwili ma lekcję.

Prócz zajęć lekcyjnych brał czynny udział w życiu szkoły. Organizował wycieczki i obozy wędrowne, angażował się w życie kulturalne, wspierał organizacje młodzieżowe, szczególnie harcerstwo. W roku 1972 odszedł z Energetyka na stanowisko dyrektora Technikum Samochodowego. Na początku lat 80. powrócił i pracował w niepełnym wymiarze godzin. Był wychowawcą dziewięciu klas rannych i wieczorowych.

 

Miejsce oraz data  pochowania śp Jana Nafalskiego

Lokalizacja: Bytom; ul. Powstańców Śląskich

Odszedł od Nas: 21 listopada 1992

b_150_100_16777215_00_images_groby_nauczycieli_nafalski_nafalski_1.jpg
b_150_100_16777215_00_images_groby_nauczycieli_nafalski_nafalski_2.jpg
b_150_100_16777215_00_images_groby_nauczycieli_nafalski_nafalski_3.jpg
 
Co piszą uczniowie:
 Znane były jego częste "naloty", mające na celu sprawdzenie tarcz i czapek, które w dawnych latach uczniowie musieli obowiązkowo nosić. Był bardzo lubiany przez koleżanki i kolegów z grona pedagogicznego, serdeczny i pobłażliwy dla młodzieży. Był jej wielkim przyjacielem. Założył pierwszą w szkole drużynę harcerską. Brał udział we wszystkich wieczorkach klasowych, brał także czynny udział w zajęciach pozalekcyjnych.

Jasia się trzymały psoty
Ciągle robił nam naloty
Więc amator nikotyny
Nie znał dnia, ani godziny…

Za czasów dyrektorów Wieruszewskiego i Nafalskiego w naszej szkole szczególnie tępione było palenie papierosów. Bodaj w pierwszej klasie, tuż po lekcji wpada do klasy słynny „Jasiu” i w poszukiwaniu petów ni z tego, ni z owego zarządza rewizję. Wykładamy więc na ławki zawartość naszych teczek, która poddawana jest skrupulatnym oględzinom. Żeby nie było żadnych wątpliwości pan dyrektor nakazuje wypróżnienie także wszystkich kieszeni. I wtedy zaczynają się schody: parę paczek papierosów zostaje publicznie zarekwirowanych, a ich właściciele muszą się gęsto tłumaczyć. Zdumienie moje natomiast wzbudził fakt, że jeden z największych palaczy klasowych, niejaki Zbyszek K., noszący nie wiedzieć czemu ksywę „Kobiela”, pozostaje czysty jak łza. Wszystko się jednak wyjaśniło po wyjściu z klasy Nafalskiego. Otóż kiedy pan dyrektor nas opuścił „Kobiela” z tryumfalnym rechotem wyciągnął zza… skarpety ukrytą tam paczkę sporciąt i pokazał drzwiom zwycięski gest, niesłusznie nazwany później gestem Kozakiewicza…

Krzysztof Woźniak Va 1975

Pamiętam, jak wpadał do męskiego ustępu i wypowiadał sławetne "rączki do góry"! Następnie po kolei każdy musiał pokazać co ma w kieszeniach, obojętnie czy to był "palacz", czy nie.
Gdy pisaliśmy klasówkę, zadawał temat, otwierał drzwi na oścież i wychodził z klasy. Bezszelestnie wpadał później do klasy i .... "rączki do góry!" do delikwenta, którego przyłapał na ściąganiu.
Niezapomniany "Jasiu"!

Jacek Kawa Va 1971
Mój Boże, ile ja temu człowiekowi zawdzięczam. Można powiedzieć, że prof. Nafalski jako mój wychowawca sprowadził mnie na porządną drogę i uparł się, abym skończył szkołę i zdał maturę. To dzięki Niemu osiągnąłem w życiu sukces. Dlatego bardzo się cieszę, że jest taka strona na której można coś miłego napisać o takim człowieku jskim był Jan Nafalski. Również jestem niezmiernie rad, że ktoś tak dokładnie opisł miejsce pochówku naszego Profesora. Napewno w niedługim czasie GO odwiedzę.
Czesław Hołubasz Vb 1964

Bardzo ładny i dużo mówiący komentarz. Wszyscy bardzo miło wspominamy Jana Nafalskiego. Był naprawdę dobrym człowiekiem i taki pozostanie - dla zdecydowanej większości - w naszej pamięci, choć byli i tacy, którzy doprowadzili do sytuacji, kiedy to Nafalski popadł w niełaskę "rządzących" po wprowadzeniu stanu wojennego. Ale to już inna historia. Może kiedyś ktoś napisze o tym, a trzeba by było wyjaśnić całą tą sprawę, bo naprawdę "Jasiu" nie zasłużył na takie potraktowanie...

Admin

Bardzo mało napisano o harcerstwie, jakiemu "Jasiu" poświęcił wiele swego życia. Osobiście należałem do drużyny harcerskiej w Energetyku. I od razu wnoszę poprawkę do tego co napisałem. Powinno być napisane: HARCERSTWIE. Jak widzę współczesne harcerstwo, te obozy na których jest 10 kucharek, 5 sprzątaczek, 3 lekarzy, 5 intendentów, 2 psychologów, pan od sportu, pan od rekreacji, przywozy i odwozy luksusowymi autobusami itp itp.
Zaliczyłem z "Jasiem" 3 obozy (wędrowne): w 1959 Nowy Sącz - Krynica, w 1960 Nida - Giżycko - Węgorzewo, w 1961 Pojezierze Pomorskie - Gdynia.
Dojazd ZATŁOCZONYM pociągiem, dwa tygodnie NA NOGACH, cały ekwipunek obozu W RĘKACH I NA PLECACH. Wszystkie posiłki gotowane własnoręcznie na naprędce zbudowanych z kamieni kuchniach, opalanych drewnem z lasu. Namioty PAŁATKI (bez podłogi i tropiku). Spało się na uzbieranym igliwiu, czasami było trochę siana, lub słomy.
Jedzenie ZDOBYCZNE ( w sklepach nic nie było). "Jasiu" kupował u chłopa kury, jaja, tłuszcze, mleko. Sami te kury "obrabialiśmy", gotowali itd.
A wrażenia - super. Warty, podchody,biegi, sprawności, kajaki, pływania, nocne alarmy.OGNISKA, ŚPIEWY.
Co dwa dni zwijanie obozu i dalej w drogę 10-15 km
Wszystko to dzięki niemu - Harcerzykowi "Jasiowi". Na koniec - sprawność "Trzy Pióra". Zdobywaliśmy ją w Muszynie i w Węgorzewie. W następny roku władze(?) zakazały tej "zabawy" ze względu na bezpieczeństwo. Polegało to na tym, że pierwszego dnia nie wolno było wypowiedzieć ani jednego słowa, drugiego dnia należało być niewidocznym przez nikogo (harcerzy i obcych), trzeciego dnia do dyspozycji tylko 3 zapałki i jeść tylko to co daje natura (jagody, grzyby). TO BYŁA PRZYGODA!

Jan Dziedzic Vb 1963

Pan Profesor zaszczepił we mnie miłość do historii i nauk pokrewnych. Dziękuję Panu!

Krzysztof Czesław Doroszuk Va 1988

Nasze pokolenie poznało prof. Nafalskiego, kiedy był już przygarbiony stresami jakie zafundowała mu władza po stanie wojennym. Objął naszą klasę w 1983 r, po dr. Szmicie. Nie była to klasa łatwa, ale myślę, ze wypracowaliśmy z profesorem pozytywny kompromis - my staraliśmy się, by on nie miał problemów - on dawał nam spokój. Do dziś w gronie klasy Va rocznik 1986 kultowym zwrotem jest "stój bo strzelam" kiedy napatoczyliśmy się w ramach wagarów na niego na ul Katowickiej.

Adam Pozowski Va 1986

Jeżeli znasz więcej szczegółów dotyczących w/w nauczyciela, masz ciekawą historyjkę związaną z tą osobą, jakieś szczególne przeżycia lub sytuacje to napisz do nas!! Może masz jakieś fotografie lub inne materiały gdzie występuje w/w nauczyciel przyślij nam! Umieścimy to na tej stronie. Na pewno inni chętnie się z tym zapoznają. Przyczynisz się do uatrakcyjnienia "Naszej witryny" absolwentów Elektronika i Energetyka w Bytomiu.

Komentarze obsługiwane przez CComment