Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 
  Napisał: Henryk Cebulla cebulla_henryk_2.jpg
Absolwent z roku: 1967 5a
Typ ukończonej szkoły: Technikum Energetyczne
Wykształcenie: Wyższe - mgr inż., emeryt
Idę ul. Witczaka dalej w kierunku cmentarza. Mijam kościół św. Jacka i znane mipodupadłe niesamowicie kamienice starego Rozbarku. Przed ul. Matejki patrzę jeszcze na ciągnący się aż do ul. Gallusa, prawie do samego Szarleja, rząd domów, które wybudowano jeszcze w czasie kryzysu gospodarczego w latach trzydziestych. Światowy kryzys dotknął również Bytom, ale wybudowano w Bytomiu te domy dla rodzin socjalnie słabych, którym się za bardzo nie wiodło, zbudowano też Landesmuseum [Muzeum Górnośląskie] oraz zręcznie wkomponowano obok niego gmach Szkoły Rzemiosł Budowlanych (za moich czasów Technikum Górniczo-Mechaniczne, tzw. Mechanik). A dzisiaj, po ponad 60 latach nowej administracji nie starcza nawet    trochę tynku, którym można by pokryć te budynki.
b_150_100_16777215_00_images_bytom_wczoraj_i_dzis_bytom_dzis_obcy_w_rodz_m_3_obcy_w_rodzinnym_miescie_3_01.jpg  Ul. Witczaka od strony ul. Matejki
Skręcam w prawo, w ul. Alojzjanów, by zaraz znaleźć się na ul. Szafranka. Cała tą ulicę stanowiła kiedyś zwarta zabudowa tak typowych dla Śląska familoków. Obecnie z tej zabudowy pozostało niewiele. Tylko pojedyncze budynki.  
b_150_100_16777215_00_images_bytom_wczoraj_i_dzis_bytom_dzis_obcy_w_rodz_m_3_obcy_w_rodzinnym_miescie_3_02.jpg Ul.Szafranka
b_150_100_16777215_00_images_bytom_wczoraj_i_dzis_bytom_dzis_obcy_w_rodz_m_3_obcy_w_rodzinnym_miescie_3_03.jpg Ul. Szafranka - ostatnie budynki przed ul. Spokojną
 Miejsca, na których dawniej stały domy, porosła już dawno trawa i wyrosły na nich dorodne krzewy. Przy jednym jednak domu przystaję na chwilę. Jest to niewielki, dwupiętrowy familok. Ma jednak w sobie coś wspaniałego – trzy niewielkie okna na drugim piętrze, ale tak bardzo odbiegające od okien domów tej ulicy, Rozbarku i całego miasta. Okiennice są świeżo wymalowane na biało i prawidłowo osadzone w surowej, czerwonej cegle. W wypucowanych szybach radośnie przegląda się słońce, a za szybami czyściutkie gardiny – na pewno świeżo nakrochmalone. Na jednym z okien, z pewnością kuchni, są nawet kwiaty. Zapalam papierosa i staram sie wyobrazić resztę. Mieszkanie nie jest wielkie, tylko duża kuchnia i spora izba. W mieszkaniu aż pachnie czystością. Nocynie jest skromne. Przy ścianie, na prawo od okna z kwiatami, stoi byfyj, potem są drzwi do izby, a dalej żeleźniak, przy którym stoi kohlkastla, a w niej trochę węgla i niewielka łopatka. Z lewej strony okna stoi niewielki stolik z hyjklowaną serwetą, na którym stoi stare radio oraz parę wyblakłych już fotografii. Przy przeciwległej ścianie od byfyja stoi stół, trzy stołki, a pod nim dwa hockry. Na stole biały obrus i wazonik z kwiatkami. Wszystko to wymalowane na biało. Dalej jest jeszcze miska z wodą, która też znalazła miejsce na jednym hockerze. Naprzeciw okna znajdują się drzwi wejściowe, prosto z sieni, a obok nich jest ausgus, do którego z kokotka od czasu do czasu spada leniwie kropla wody. Jest też niewielka giskana, stojąca na ryczce pod ausgusem
b_150_100_16777215_00_images_bytom_wczoraj_i_dzis_bytom_dzis_obcy_w_rodz_m_3_obcy_w_rodzinnym_miescie_3_04.jpg Trzy okna niemłodej już Ślązaczki
Po kuchni krząta się niemłoda już kobieta w zopasce, drobna i calutka siwa. Bierze do ręki kartkę, która leżała na stole, obraca ją i uśmiecha się lekko.
”...To bydzie m
όj Jorguś za tydziyń już sam! Jak jo sie raduja! Spanie na szeslόngu mo już narychtowane. Już widza, jak przidzie...Jo mu dόm zarozki rolada z klόskami i blaukrautem, kere όn tak lubi, a tam niy mo. I nawarza mu potym tyla tego, co tam nie pojy, ze mu styknie zaś na dugo... A potym pόńdymy na grόb Vatra, polekuśku – όn weźmie, jak zowżdy giskana, polejymy na grobie kwiotki i zaświycymy Vatrowi. A potym pojadymy do Piekor porzykać. Tyż zrobiymy ausflug do Neudka. Siednymy sie na łowce, jak wtedy z Vatrym, i byda mu zaś osprawiala, jak go Vater sam uczόł na kole jechac, jak sie obalόł, a jak dugo wajoł...A όn zaś bydzie godoł, bych przijechała dό niego, a przeca jo niy moga. Psinco bych tam miała – a sam mόm grόb Vatra, kery widza z łokna, od drugi strόny familioka, a i na mnie już tyż czas, bo Vater już czeko na mnie u Pόn Bόczka cołke sztyrdziyści lot...”
Idę dalej, nie chcąc podsłuchiwać myśli szczęśliwej, niemłodej już Ślązaczki. W duchu dziękuję jej, że ze swymi śląskimi oknami na chwilę mogłem być znów w mojej Heimat i słuchać mowy tej ziemi. Może spotkam ją później na cmentarzu, do którego też zmierzam. Zaglądam jeszcze na podwórko jednego z familoków i stwierdzam, że moje nie jest znowu takie złe.
b_150_100_16777215_00_images_bytom_wczoraj_i_dzis_bytom_dzis_obcy_w_rodz_m_3_obcy_w_rodzinnym_miescie_3_05.jpg Plac pomiędzy familokami ul. Szafranka i Witczaka
Ale teraz już kieruję się do miejsca, gdzie pod swoim modrym niebem Rossbergu, z widokiem na wieże St. Hyazyntha, niedaleko od siebie, spoczywają moi rodzice, mój starszy brat i oma...
 
 Pewien czas stoję na Witczaka zastanawiając się jaką obrać drogę do następnego cmentarza, tego na Powstańców Śląskich, na którym leżą zmarli w ubiegłym roku przyjaciele. Wreszcie decyduję się na ul. Smolenia. Ulica nie zmieniła się wiele, dalej rosną na niej drzewa, tylko budynki postarzały się mocno, choć najwyżej mają sto lat. A sto lat dla kamienicy, to śmiesznie niski wiek. U mnie, w Regensburgu, stoi pięciopiętrowa kamienica zbudowana w roku 260, jeszcze z okresu Cesarstwa Rzymskiego. Mimo swoich 1750 lat na grzbiecie, kamienica ta jest użytkowana i zamieszkana, i wygląda, jakby ją wybudowano wczoraj. Przypatruję się też mijanym ulicom, Matejki i Mickiewicza. Wszędzie ten sam widok. Nie remontowane od ponad pół wieku budynki nadają się właściwie jedynie do rozbiórki. Spory odcinek ul. Chełmońskiego jest rozkopany, bo zapadł się kanał, którego do tej pory nie konserwowano...
Dochodzę do cmentarza. Długo szukam grobu mych przyjaciół, gdyż nie ma nikogo, kto wskazałby miejsce. Przypadkowo znajduję grób prof. Gomolińskiego.
b_150_100_16777215_00_images_bytom_wczoraj_i_dzis_bytom_dzis_obcy_w_rodz_m_3_obcy_w_rodzinnym_miescie_3_06.jpg Grób prof. Gomolińskiego
 Dłuższą chwilę stoję przy grobie DZIADKA, jak Jego nazywaliśmy. Był doskonałym matematykiem i najlepszym pedagogiem jakiego spotkałem w swoim życiu. Kochał swój zawód nauczyciela i pracował w nim do 79 roku życia. Rzadko spotyka się dzisiaj takich ludzi. Znajduję też grób moich przyjaciół, których znałem dobrych 40 lat. On był Kazimierz, ona Kazimiera. Oboje pochodzili z tej samej polskiej wsi na Ukrainie i przyjechali po wojnie do Bytomia. Kazik był ulubieńcem mojej córki, gdy miała 3 latka i bawił się z nią. Kazia z czasem tak dobrze opanowała mowę śląską, ze często zaskakiwała mnie słowami i zwrotami, których już niemal zapomniałem. Dwa lata temu jeszcze byłem u Nich. I u Nich też spotkałem matkę Józka z drugiego piętra mojej kamienicy. Poznała mnie od razu. Dowiedziałem się też, że Józek jest już 3 lata na rencie, a Marysia, jego starsza o 2 lata siostra, jest już od kilkunastu lat babcia. Kaziowie odeszli z tego świata szybko i w odstępie pół roku od siebie. A jeszcze jeden dzień przed śmiercią Kazi moja żona rozmawiała z Nią długo i obie snuły plany...
...W zasadzie odwiedziłem już wszystkich. Pozostał jeszcze Manfred, mój brat, którego nie poznałem nigdy, bo chyba nie podobał Mu się ten świat, na którym szalała wtedy wojna i odszedł od niego po trzech miesiącach. W kościele św. Barbary zapalam Mu świeczkę...
...Wracam już do centrum miasta, poprzez pl. Słowiański i ul. Chrobrego.
b_150_100_16777215_00_images_bytom_wczoraj_i_dzis_bytom_dzis_obcy_w_rodz_m_3_obcy_w_rodzinnym_miescie_3_07.jpg

Plac Słowiański

Mijam znane kamienice, z których każda ma powód do narzekania i dochodzę znów do ul. Wolności. Na rogu była kiedyś kawiarnia i klub PTTK, w której spotykaliśmy się z kolegami i w której przesiadywałem czasem z moją żoną, a wtedy dziewczyną. Teraz okna tych pomieszczeń, stosowaną tu techniką, zakryte są dyktą i zabite deskami. Przechodzę przez jezdnię i jestem na Webera. Naprzeciwko szkoły wyburzono prawdopodobnie ostatnio znowu jakąś kamienicę, gdyż ogrodzenie stoi jeszcze. Poprzez to ogrodzenie można widzieć rząd kamienic ul. Krzyżowej, które straszą oczodołami pustych wnęk okiennych i przygotowane są do wyburzenia.
b_150_100_16777215_00_images_bytom_wczoraj_i_dzis_bytom_dzis_obcy_w_rodz_m_3_obcy_w_rodzinnym_miescie_3_08.jpg Ulica Webera
b_150_100_16777215_00_images_bytom_wczoraj_i_dzis_bytom_dzis_obcy_w_rodz_m_3_obcy_w_rodzinnym_miescie_3_09.jpg Widok z ul. Webera na ul. Krzyżową
Czas już kończyć moją wędrówkę po Bytomiu. Chcę jednak jeszcze zobaczyć ostatni odcinek ul. Katowickiej, ten od pl. Sikorskiego do centrum. Znowu jestem na Rynku i zmierzam do Katowickiej. Widok Katowickiej od strony placu zwala mnie niemal z nóg. Ta jedna z najważniejszych kiedyś arterii Bytomia przypomina mi ulice jakiegoś prowincjonalnego miasteczka daleko na Wschodzie. Stoją teraz tutaj rudery z powybijanymi szybami, są sklepiki, przy których odpada tynk i różnej maści farba, zwisają na budynkach przewody elektryczne, a wiele lokali na parterze jest zabitych po prostu deskami. Robię ostatnie zdjęcie i chowam aparat. Uciekam.
b_150_100_16777215_00_images_bytom_wczoraj_i_dzis_bytom_dzis_obcy_w_rodz_m_3_obcy_w_rodzinnym_miescie_3_10.jpg Ul. Katowicka i róg ul. Jagiellońskiej
Skręcam szybko w ul. Jagiellońską. Kiedyś był tu klub studencki „Pyrlik”. Po klubie nie pozostał żaden ślad, a kamienica w której się mieścił jest już ruiną. Po ulicy jeździ jeszcze tramwaj, ale sądzę, że i jego dni są już policzone. Wreszcie dochodzę już do Dworcowej, do miejsca w którym rozpocząłem i kończę moją wędrówkę po Bytomiu.
Bytom, czerwiec 2009

Tekst i zdjęcia:
Henryk Cebula
5a 1967
Korekta:
Emilia Lipka

Koniec części trzeciej i ostatniej

 Komentarze
 Jan Jendrzej 5a 1965 - Ty nasz kochany Bytoniu
 Po prowdzie toś mie ujon za kark Hyniek tymi łopowieściami ło tych naszych terynach, familokach, czystych szybach w łoknach. Bo przeca to nasze czasy, piykne dzieciyńce czasy. Kedyś napisołeś mi, jak na stronach Naszej Klasy pisołech ło Łogewnikach, ło familokach, ło mojim placu, toś pedzioł, że pisza i ło Twoim placu. Terozki Ci powiym,że piszesz ło mojim. Piyknie, fajnie, ino inaczyj!

Pyrsk
Jan
 Krzysztof Woźniak 5a 1975 - Bardzo ładnie napisałeś, Heniu
 o naszym Bytomiu, choć ze zrozumiałych względów optymizmem owe artykuły nie tryskają. Dobrze jest choć mieć piękne wspomnienia, jeśli nic innego nie pozostaje. "Wspomnienia są zawsze bez wad".
Kwestia śląskiej pisowni pewnie długo jeszcze będzie niejednoznaczna, choć ta specyficzna samogłoska, o której piszesz od pewnego czasu nazywana jest "o pochylone" i oznaczana przez o z daszkiem, jak przy liczbach zespolonych ;-)

Pozdrawiam
Krzysztof

Komentarze obsługiwane przez CComment