Zalecenia:
- przy lekturze poematu trzeba uruchomić wyobraźnię i wspomnienia, należy się dużo uśmiechać, czasami też wzruszyć, - pod żadnym pozorem nie należy ziewać, ani tym bardziej zasypiać, - do wieczornego pacierza dołączyć zdrowaśkę, w intencji wydania go drukiem.
|
Pieśń III |
1. |
Czym drzewiej były obiady czwartkowe Za króla Stasia i jego fagasów, Tym się śniadania stały „u Hankowej” W Energetyku - za Wierusia czasów, Gdzie Grono całe w izdebce służbowej, Z dala od zgiełku i szkolnych hałasów, Snuło facecje, albo wspominało I przy tym świetnie się integrowało.
|
2. |
Z ram szkolnych tableau najstarszych roczników Spogląda na nas inna podobizna: Wiele pokoleń wychował techników, Maniusiem zwany przystojny mężczyzna; Fachowców robił z przyszłych elektryków, Co każdy z jego uczniów chętnie przyzna, Choć trudno było o dobre wyniki; Pracowni mistrz i elektrotechniki.
|
3. |
Wielce aktywny, zwłaszcza w młodszym wieku, Prócz swej profesji łazik zawołany, Z młodzieżą chadzał, był jako opiekun Wypraw wędrownych i wycieczek znany, Posiadacz paru odznak PTTK-u. Że w szkole piła - więc by na sprawdziany Poznać pytania i uprzedzić ruchy, Młódź zakładała specjalne podsłuchy.
|
4. |
Mieliśmy także i lwowskiego piewcę, Z tamecznej Alma Mater inżyniera, Nie wiedzieć czemu ochrzczono go Szewcem, Z „płynnej” wymowy znanego causeura, Pseudofachowców głośnego prześmiewcę, Spod znaku wolta, oma i ampera. Wciąż na gawędy wyciągany bywał (Choć kopcił przy tym jak lokomotywa).
|
5. |
Jak za studenckich czasów w dawnym Lwowie, Niejedną fimfę koszernym puszczali, Prawił, parskając śmiechem w każdym słowie, Gdy przed policją żwawo uciekali, Co wyprawiali i w czynie, i w mowie, Nim się na teren uczelni dostali. Z klasami w góry chodził z przyjemnością, Szewc lubił młodzież – zresztą z wzajemnością.
|
6. |
Gdybyś chciał streścić w jednym krótkim słowie, Wuef z rosyjskim co wspólnego mają, Bismark ci na to pytanie odpowie, Są jeszcze tacy, co go pamiętają; Dał im popalić w Lermontowa mowie, Lub za to, że źle skaczą czy biegają. Skoczków narciarskich przedwojenny trener, Sam kochał narty i zimowy plener.
|
7. |
Były raz szpenie, jak wieść gminna niesie, W dzienniku piątki co z dwój robić jęli, Lecz Bismark stopnie pisał też w notesie, Czego żakowie już nie przewidzieli. Gdy wyszła na jaw prawda o ekscesie, Dziennik w rozpaczy zniszczyć już woleli. Ten wyskok wzburzył wielce całe Grono I całą klasę zaraz zawieszono.
|
8. |
Przybyła ongiś do Energetyka Pani inżynier uczyć w szkolne niwy, Zdobyła wkrótce przydomek „Eryka”, Równie jak ona sama osobliwy; Jej działem była elektrotechnika I parę innych, gdzie w sposób gorliwy Lawirowała w twórczej heurezie W prądach, napięciach tudzież histerezie.
|
9. |
Nie przyszło pewnie Eryce do głowy Gdy zaczynała „Energetyk story”, Że będzie jego okrętem flagowym, Popularniejszym bodaj niż dyrektory; Znów ją z rozwianym widzę włosem płowym (Lewa dłoń w polu), gdy przekształca wzory; Starała z siebie dawać co najlepsze, Rzucając w klasie stos pereł przed wieprze.
|
10. |
Dziarska i krzepka była to niewiasta! A że Rubensa kształty godne były, Gdy siadła - wzorem puszystego ciasta, Walory owe katedrę przykryły, Na widok czego (prześmiewcza to kasta!) Grzeszne chichoty wśród żaków krążyły. W latach młodzieńczych była zawodniczką I jak wieść niesie – chwacką oszczepniczką.
|
11. |
Że miały w szkole paru przeciwników Raz się zebrały na placu batiary Wyskoczył Wieruś, pyta uliczników Kim są i jakie mają tu zamiary? Na co się ozwał herszt awanturników: „Czekamy kumpla – a jam jest Wilk Szary”. „A jam Biała Koza - opuśćcie mój teren!” odpalił Wieruś - i poszli w cholerę.
|
12. |
Przybyło ongiś do tej zacnej sztuby Dwóch – John i Barak wprost z kenijskiej prerii, Mendel chłopaków z roztańczonej Kuby I na dokładkę Sid Ahmed z Algierii. Sam Józio Szczota wziął ich w swoje kluby By się uczyli nie robiąc brewerii. Prócz dobrych chęci w ruch poszły słowniki, Wnosząc prócz nauki sporo egzotyki.
|
13. |
Że to nie przelewki poczuły chłopaki, Musieli niemal wyłazić ze skóry I choć zabawne były przy tym draki, Dotrwali dzielnie do samej matury; A przy tym jeszcze sunąć w koperczaki Rzadko z tej klasy zapominał który: Dziewczynom w głowach tak pozawracali, Że rozkwitł w szkole internacjonalizm.
|
14. |
Jesus (już będąc na ostatnim roku), Obierał jabłko w czas przerwy kozikiem, Widząc to Barak zaczepiał go z boku. Z zadziornym nie chcąc scysji Kenijczykiem, Prosił Latynos, by mu dano spokój; Gdy skutkowało to marnym wynikiem, Machnął był nożem, podniósł się nad ławkę I lekko drasnął Baraka nogawkę.
|
15. |
Podniósł wrzask Murzyn, co słysząc Eryka Wpadła do klasy, gdzie o straszną zbrodnię Oskarżył Barak przed nią Kubańczyka; Lecz, zanim umrze, okaże dowodnie, Jaka go wielka tragedia dotyka - I przed Eryką jął opuszczać spodnie. Ta zaś, niemalże dostając zawału, W panice dała nogę niepomału.
|
16. |
Byli artyści co wszystkich przebili Pomysłem iście hitchcockowskiej próby: Któregoś razu koncept wysilili Żart prokurując (stanowczo zbyt gruby) I wirtualnie Erykę zgładzili, Co im bynajmniej nie przysparza chluby. Sporej afery był to szumny prolog, Przy drzwiach świątyni gdy zawisł nekrolog.
|
17. |
Raz żak wziął w ciemię i miał guz niemały, W oczach mu gwiazdy nie zdążyły błysnąć, Eryka, w której uczucia wezbrały, Nuż guz mu głaskać i do biustu cisnąć; A że szczególnie ów był okazały, Żak złapać dechu nie mógł ani pisnąć. I choć się zżymał - wszystko nadaremno; Już tak zostało, że „miał tę przyjemność”.
|
18. |
Nestorką grona była – traf tak sprawił - Szlachcianka rodem aż spod Żytomierza, Wpierw ruski sołdat domu ją pozbawił, Lecz się poddawać wcale nie zamierza, Nawet gdy los znów pod ścianą postawił: Cudem nie ginie z rąk Rzeszy żołnierza Z udziału w tajnej nauce przyczyny, Jako magister greki i łaciny.
|
19. |
Babcia – bo o jej mowa eksodosie - Trafia po wojnie do Grodu Srebrnego, Rzucić świat w todze musi i peplosie - Łaciny nie chcą nigdzie ni greckiego. Przyszło jej uczyć – o przewrotny losie! Na poniemieckiej ziemi – rosyjskiego, Co, łącząc etos z natury prawością, Z podziwu godną czyni sumiennością.
|
20. |
Z musu i żacy też się go uczyli, Różne więc sztuczki wiara odstawiała: Czasem dwa razy jeden wiersz mówili, Czasem tylnymi drzwiami dali drała; Im się zdawało, że ją przechytrzyli, Ona ich z błędu nie wyprowadzała. Pomimo traumy pogodna, życzliwa, Jak dobra Babcia - zacna i poczciwa.
|
21. |
Był też historyk, jak Tyr jednoręki, Co z nagła rzucał podstępne pytanie, I po kolei „bombki” siał od ręki, Gdy ktoś nie umiał odpowiedzieć na nie; A do tablicy wyrywał na męki Tyle prześmiewczo, co i niespodzianie; I zaginając żaka na Cromwellu Kwitował zwięzłym: „Marnyś przyjacielu…”
|
|
|
|
|
22 facecja (z łac.) – krótkie opowiadanie o żartobliwej treści, zakończone dowcipną puentą.
23 causeur (fr.) – człowiek potrafiący interesująco i dowcipnie rozmawiać (opowiadać).
24 fimfa, finfa (daw. dym puszczany komuś w nos) – złośliwy żart, kawał, afront.
25 heureza (z gr.) – sposób nauczania polegający na naprowadzaniu uczniów na drogę samodzielnego rozwiązywania zagadnień.
26 lewa dłoń w polu – mowa o polu magnetycznym i regule lewej dłoni.
|
|
27 batiar (z węg.) – potoczne określenie ulicznika lwowskiego. W latach 50. i 60. XX w., z racji licznej grupy ekspatriantów z Kresów, było ich sporo na ulicach Bytomia.
28 toga – tu: wierzchni lekki strój noszony w starożytnym Rzymie; peplos – starogrecki strój kobiecy bez rękawów, uszyty z jednego prostokątnego kawałka tkaniny wełnianej spiętego na ramionach.
29 Tyr – w mitologii nordyckiej bóg wojny, prawa i sprawiedliwości. Nawiązanie do faktu, iż bohater tej strofy nie miał prawej dłoni.
|
Autor: Krzysztof Woźniak |
Komentarze obsługiwane przez CComment