Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

 

Ostatnia część kopernikańskiej opowieści traktuje o kulminacji akcji "K-500" w Technikum Energetycznym, wielotematycznym konkursie zatytułowanym "Niebo" oraz inscenizacji kostiumowej, która miała miejsce na deskach auli szkolnej w pięćsetną rocznicę urodzin wielkiego astronoma.

Rok 1973 rozpoczął się nam bardzo pracowicie – wszak w jego trakcie miały mieć miejsce główne wydarzenia akcji „K-500”. Na przełomie stycznia i lutego został w Energetyku ogłoszony konkurs pod jakże piękną nazwą „Niebo”. Miał on na celu, prócz możliwości wypowiedzenia się w różnych formach przez samorodne talenty, popularyzację postaci i dokonań Kopernika oraz ogólnie pojętej tematyki człowiek – niebo – kosmos. Nadesłana ilość prac była doprawdy imponująca. Prócz różnych form literackich, które dominowały, pojawiły się także plakaty, grafika, piosenki, a także (sic!) rzeźby, co jak na szkołę o profilu stricte technicznym, stanowiło doprawdy ewenement. Wysokie jury w składzie: Bronisław Wieruszewski, Teresa Pawela, Bogumiła Kopeć, Eugenia Ćwiertniak i Maksymilian Papiorek pierwsze miejsca przyznało następującym uczniom:

·         w dziedzinie prozy – ex aequo Aleksandrowi Trzęsickiemu z klasy IIIc za opowieść „Jedyny uczeń” o tym, jak Jerzy Joachim Retyk został uczniem Kopernika oraz Krzysztofowi Woźniakowi z klasy IIIa (czyli mnie) – za stylizowany na staropolszczyznę „List Mikołaja Kopernika do Tiedemanna Giesego” opowiadający o wrażeniach astronoma z podróży do... współczesnego Bytomia,

·         w dziedzinie poezji – Piotrowi Kajzerowi z klasy IIIa za wiersz „Kopernik”,

·         w dziedzinie rzeźby – Leszkowi Bujakowi z kl. IIIc za dzieło „Człowiek i myśl”

·         w dziedzinie piosenki – Celinie Stępień z kl. IIIc za piosenkę „Niebo”

·         w dziedzinie grafiki – Jackowi Skolikowi z IVd za piękną pracę „Ziemia”, przedstawiającą nasz glob widziany ze statku kosmicznego.

Wręczanie dyplomów laureatom konkursu przez dyr. B. Wieruszewskiego. Od lewej: Janusz Szweda, Józef Cebula (niewidoczny), Krzysztof Woźniak, Cecylia Stępień, Danuta Markwart, Jolanta Szykulska.

Wręczanie nagród (książek) laureatom przez dyr. Eugenię Ćwiertniak. Od lewej: Piotr Kajzer, Józef Cebula, Krzysztof Woźniak, Cecylia Stępień, Danuta Markwart, Jolanta Szykulska, Aleksander Trzęsicki.

 

Większość z tych dzieł została wykorzystana w cyklu akademii i wieczornic przygotowywanych i zorganizowanych ku tzw. czci. Ich apogeum, z oczywistych względów, znów miało miejsce 19 lutego. Bardzo dobra praca Olka Trzęsickiego posłużyła jako scenariusz do średniowiecznej inscenizacji. Niewielka scena naszej sławetnej auli przeistoczyła się na pewien czas we fromborską pracownię astronoma. Narratorem był sam autor, Retykiem – Wiesław Wiech z ówczesnej IIa, a w roli Kopernika wystąpił z wielkim powodzeniem Leszek Witkowski z IVb, wykorzystywany później w tym wcieleniu niemiłosiernie. Problem polegał na tym, że Leszek miał, co prawda, włosy na miarę „kopernikowską”, bo takie się wtedy nosiło, ale... był przystojnym blondynem, a jak wiadomo z portretów, mistrz Mikołaj miał włosy ciemne. Pamiętam, jak Leszek wkurzał się, gdy za każdym razem musiał wkładać czarną jak heban perukę, w której wyglądał jak... kochający inaczej, a na dobitkę rekwizyt ów był bardzo sztywny i za nic na świecie nie chciał mu „leżeć” na głowie.

Od lewej: Leszek Witkowski, Krzysztof Woźniak, Wiesław Wiech

W ramach autoreklamy pozwolę sobie tu dodać, że wspomniany wyżej mój „List Mikołaja Kopernika...” cieszył się dużym powodzeniem wśród widowni, był bowiem utrzymany w konwencji humorystycznej i zawierał sporo aluzji do naszej szkolnej rzeczywistości.

"List Mikołaja Kopernika do Tiedemanna Giesego" właśnie jest odczytywany przez autora...

„Życie Bytomskie” nr 9 z r. 1973 w rubryce „Napisali do nas”, donosiło:

Gwoli sprostowania muszę dodać tylko, że do krótkiej tej notatki wkradło się parę nieścisłości: w dziedzinie poezji Józio Cebula zajął drugie miejsce, za Piotrem Kajzerem, a przed Januszem Szwedą  (wszyscy z mojej klasy, IIIa), natomiast Cyla Stępień, jako się rzekło, triumfowała w dziedzinie piosenki. Wszyscy zdobywcy pierwszych miejsc w konkursie otrzymali jednakowe nagrody. Wybitny wkład w zorganizowanie tej imprezy wniósł Leszek Witkowski, pozostałe zaś wymienione osoby z pewnością wniosły wybitny wkład, ale w działalność szczepu w ogólności.

Bez specjalnej przesady mogę zaryzykować twierdzenie, że żywot i dokonania naszego rodaka zostały prześwietlone przez nas bardzo dokładnie i (biorąc pod uwagę dostępność tzw. materiałów źródłowych) wiedzieliśmy o nim prawie wszystko. Maestro Witkowski na przykład w pewnym momencie prezentował słuchaczom oryginalne recepty Kopernika: typowo średniowieczne ingrediencje w rodzaju lapis-lazuli i innych osobliwości z pogranicza czarnej magii, które należało mieszać długo i w podanych proporcjach. Najciekawsza wszakże była puenta, wygłaszana przezeń z właściwą dozą pobłażliwej ironii:

„[…] Weźcie wina sublimowanego dwie kwarty, ususzonych jagód figi 4 drachmy, cynamonu, goździków i szafranu po 5 drachm. Zmieszajcie i przecedźcie do czystego naczynia. Używajcie wygodnie i niewstrzemięźliwie. Jeżeli Bóg zechce, pomoże!”

Uczestnicy quizu kopernikańskiego

Rzecz jasna, że ów flirt z Kopernikiem na tym się nie skończył. Powtarzaliśmy nasz występ dla koleżanek i kolegów przynajmniej kilkakrotnie, za każdym razem przy pełnej widowni. Ogłosiliśmy także specjalny ogólnoszkolny konkurs wiedzy o życiu i dokonaniach wielkiego toruńczyka.

Wspomina jeden z laureatów, Jacek Tyczka (Va 1976), podówczas uczeń klasy IIa:

 

"Jakimś cudem zakwalifikowałem się do finału konkursu. Pamiętam, że pożyczałem białą koszulę od jakiegoś kolegi (ja miałem ubrane polo, i przebieraliśmy się w ubikacji, na dole). Pytań nie pamiętam, tylko ostatnie; dotyczyło wycofania dzieła Kopernika "O obrotach..." z listy ksiąg zakazanych. Odpowiedziałem, że było to w XIX w. (pytanie dotyczyło konkretnego roku). Nie wiem teraz, czy celowo nie chciałem być na wyższym miejscu (za dwa pierwsze miejsca była nagroda w postaci udziału w obozie harcerskim, co mi wtedy nie odpowiadało). Zająłem trzecie miejsce, nagrodą była książka i chyba jakiś dyplomik. Byłem tym mocno zaskoczony, nie tylko ja; również nasza ówczesna wychowawczyni, pani Maria Paczocha, tak mnie wyściskała, że aż się zarumieniłem :)"

 

Zorganizowany został także quiz o podobnej tematyce, który miałem przyjemność przygotować i prowadzić. Pamiętam, że jedną z laureatek została Jola Gacka z IIIb, która zasłynęła w naszej szkole, i nie tylko, jako wspaniała wokalistka zespołu „Trzynastka”, niezapomniana wykonawczyni piosenki „Jaskółka uwięziona”, ale to już temat innej opowieści.

Krzysztof Woźniak i Jolanta Gacka

 Inny ciekawy konkurs, skierowany głównie, choć nie tylko, pod adresem członków zespołów kopernikańskich, wymyśliła i zorganizowała Basia Cholewa z którejś z ówczesnych klas czwartych. Polegał on na tym, że na kolorowych kartonikach wykaligrafowane były (z czego Basia zresztą słynęła) i umieszczone na eksponowanym miejscu niewielkie fragmenty życiorysu różnych znanych Polaków. Na podstawie tych, czasem dość mało oczywistych, wskazówek należało naturalnie odgadnąć o kogo chodzi, co bynajmniej nie było łatwe.

Postać patrona roku 1973 popularyzowaliśmy także poza murami naszego technikum. W pamięci mojej utkwił szczególnie jedno takie przedstawienie w Domu Kultury kopalni „Walenty-Wawel” w Rudzie Śląskiej. Dlaczego szczególnie? Po pierwsze dlatego, że byłem wtedy mocno przeziębiony i podczas swoich „popisów” modliłem się gorąco, żeby mnie nie dopadł atak kaszlu, który zniweczyłby cały efekt. Po drugie zespół nasz wsparła wówczas wokalnie i instrumentalnie występująca gościnnie Ewa Pawela, córka prof. Teresy Paweli, która wespół z dwojgiem innych uczniów Szkoły Muzycznej wykonała kilka utworów Mikołaja Gomółki i w ten sposób podniosła walory artystyczne owego spektaklu.

Wraz z Wojtkiem Hanaką z IIIc wzięliśmy też udział w konkursie wiedzy o Koperniku organizowanym w Technikum Budowlanym, w którym dotarliśmy do finału.
W miesiącach późniejszych organizowaliśmy jeszcze kolejne przedsięwzięcia, mające już dość luźny związek z samym Rokiem Kopernikowskim. Zaliczam do nich mikołajki A.D. 1973, które urządziliśmy dla dzieci naszego grona pedagogicznego. W świątecznej scenerii pięknie przystrojonej auli w roli głównej wystąpił mistrz ceremonii - sam wielki Mikołaj Kopernik, który tą razą przedzierzgnął się był w też w Mikołaja, tyle że świętego i biskupa na dokładkę. Ów mąż świątobliwy, na co dzień marnie udający Leszka Witkowskiego, imponujący okazałą, a sędziwą brodą i odzian w pontyfikalia rozdawał podarki przejętej dziatwie. Obserwując jak pełen dostojeństwa Leszek wczuwał się w swoją rolę tylko czekałem, aż któremuś z milusińskich podsunie z rozpędu rękę do pocałowania.
Podsumowując opisane kopernikowskie wyczyny stwierdzić wypada, że przyniosły wiele niezaprzeczalnych korzyści zarówno szkole - uzyskała na tym polu palmę pierwszeństwa w Bytomiu, jak i samym uczestnikom, którzy łącząc przyjemne z pożytecznym dowiedli nie tylko sobie, że niejaki Nicolaus Copernicus de Thorunia chyba by się ich nie powstydził. Śmiało też zaryzykuję twierdzenie, że żadna inna akcja w szkole nie została przeprowadzona na taką skalę i z takim rozmachem.
 
 
Zapraszam do lektury innych artykułów na tym blogu!
 Krzysztof Woźniak Va 1975

 

 

Komentarze obsługiwane przez CComment