• To była szkoła, to były czasy!

  • To była szkoła, to były czasy!

  • To była szkoła, to były czasy!

  • To była szkoła, to były czasy!

  • To była szkoła, to były czasy!

Energetyk-Elektronik

To była szkoła, to były czasy!

Zamawianie biuletynu

Bieżące wiadomości

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

 

 

Początek września tradycyjnie zwiastuje nowy rok szkolny, już sześćdziesiąty piąty w historii naszego Technikum. Z okazji tego pięknego jubileuszu wszystkim jego byłym i obecnym nauczycielom oraz uczniom i absolwentom dedykuję garść strof upamiętniających tę ważną dla nas rocznicę.

 

 

ŚWIĘTA MIŁOŚCI…

 

Święta miłości ukochanej szkoły!

Tyś dla nas wszystkich drogocennym darem!

Czują cię z rzadka dziś młode sokoły,

Lecz przede wszystkim Twoje orły stare!

Dla ciebie miłe są wszelkie mozoły

I słodkie laury pod Twoim sztandarem;

Chociaż szmat życia minie od matury,

Bliskie na zawsze sercu Twoje mury!

 

 

NA SZKOŁĘ

Uczniu, wejdź w moje mury, a popracuj sobie!
Nie będziesz się tu lenił, przyrzekam ja tobie,
Nauki i mozołu wiele cię tu czeka
Lecz po piąci leciech wyjdziesz na człowieka.
Tu zawżdy się ciekawe rzeczy wydarzają: 
Tu się żakowie uczą i w chórze śpiewają,
Poezyją też mówią i traf często zdarzy, 
Że łacno zadziwiają swoich bakałarzy.
Tu bakalarskie grono sprawić umie snadnie
Że chociaż w czoła pocie - wiedza ci przypadnie.
Genijuszy nie rodzę, lecz gród mię tak kładzie
Jako szczep napłodniejszy w swoim szkolnym sadzie.
 

 
 

DYLEMAT MICKIEWICZOWSKI

 

Gdym Cię był poznał, nie myślałem wcale,

Bym miał na uczuć kiedyś Cię kłaść szalę,

Raczej, że jesteś dla mnie złem koniecznym,

Żeś jest zesłaniem, na szczęście nie wiecznym,

Przez myśl mi nawet nie przeszło pytanie:

Czy to jest przyjaźń? Czy to jest kochanie?

 

Licznem zawody przeżył, myśli burze,

Co na wołowej ich nie spisać skórze,

Wszakże po czasie zdało się, że czuję – 

Mniej diabeł straszny niż go los maluje

I wtedy raz pierwszy zadałem pytanie

Czy to jest przyjaźń? Czy to jest kochanie?

 

Olśniony Twoją wiedzą i mądrością,

Każde spotkanie witałem z radością;

Prócz obowiązków w codziennym mozole

Było też miejsce na liczne swawole

I wciąż sobie zadawałem pytanie:

Czy to jest przyjaźń, czy może kochanie?

 

Gdym Cię pożegnał, próżno tłumiąc żale,

Płynąć mi przyszło wpław przez życia fale,

Nieraz za duże na siły człowieka,

Tak przeminęło bez mała pół wieka

I tęskniąc zadawałem pytanie

Czemuż wątpiłem - przyjaźń, czy kochanie?

 

Choć na zamiary dziś nikt sił nie mierzy,

Wciąż kraj jest - jakie chowanie młodzieży;

Choć wiatr sztormowy targał Twoją nawę,

Dzisiaj znów mogę śpiewać Twoją sławę,

Dziś też odpowiedź znam na to pytanie:

Szkoło – Ty znaczysz przyjaźń, czy kochanie?

 

TAKA SZKOŁA

 

Trochę z góry, trochę z doła,

Obok placu i kościoła,

Taka szkoła.

 

Nie uświadczysz tu matoła,

Czy to z miasta, czy to z sioła,

Taka szkoła.

 

Pachną zioła, brzęczy pszczoła,

Tu nauka w pocie czoła,

Taka szkoła…

 

W kinie wabi laska goła,

A tu z „Lalki” epistoła,

Taka szkoła…

 

Ponton gnębi, Dziki woła,

Czasem można dostać fioła,

Taka szkoła…

 

W cymbergaja rżną na stołach,

Cierpliwości trza anioła,

Taka szkoła…

 

Młódź pojętna i wesoła,

Jak nie śpiewak, to gryzmoła,

Taka szkoła…

 

Zrównać inna jej nie zdoła,

Niemożliwą rzecz jest zgoła,

Taka szkoła,

Taka szkoła…

 

SYMPOZJON 2017

 

Snuć wspomnienia każdy może,

Sęk w tym: lepiej, czy też gorzej?

Jechał sęk! Na przekór tremie

Chwytam za Pegazie strzemię

I na skrzydłach niesion czasu

Mknę w ogrody gór Parnasu,

Kędy w korowodzie Muz

Czuję wspomnień czar i luz...

 

Nastrój mnie ogarnia błogi:

Obok Kopcia, Maniuś, Jogi;

Wedle Maksia i Eryki

Siedli: Owsik, Łysy, Dziki,

I nie bacząc na sympozjon

Szczodrze raczą się ambrozją.

Naprzeciwko - panie dwie:

Władzia S. z Teresą P.

Nieopodal, spiekłszy raczka,

Przycupnęła z Dziadkiem Kaczka;

Lecz nie mija dłuższa chwila -

Obok Kaczki jest Magila.

 

Nowa grupka się zjawiła:

Baśka, Ćwiara, Wiesia, Żyła

Oraz - nadrabiając miną -

Ignac z Babcią i Tiszyną.

Jest Aniołek-baletnica,

Ramzes, co mu nie drgną lica,

Doktor Julian, kpiarz nie lada

(Choć z Ramzesem nie pogada),

Ponton z nieodłączną chrapką

By pokrzepić się kanapką,

I - z żeglarską w zgodzie modą -

Rumcajs z bujną, czarną brodą.

 

Szmer na sali powstał spory,

Bo zjawiają się dyrektory:

Wieruś z Jasiem-Harcerzykiem

I niezrównanym Acikiem.

A za nimi - z innej bajki -

Kazio, owian dymem z fajki,

Przystojniejszy niż sam Bond

(Aż po paniach przeszedł prąd).

 

Już sympozjon rozpoczęty:

Tezy, punkty, argumenty

Krążą wokół, więc za dwóch

Zważam, ostrząc wzrok i słuch.

Jest technicznie, mat-fizycznie,

Lingwistycznie, historycznie,

Literacko - niczym we śnie

I duchowo, i cieleśnie.

 

Wśród uczonej tej dysputy

Nie brak i weselszej nuty -

Bo jest współczesności znakiem

Prócz mentora być luzakiem.

Wszyscy chcą być w miarę trendy!

Każdy trzyma się swej grzędy,

Każdy próbkę wiedzy da,

Co za lekcja! Chapeau bas!

 

Muzy aż z zazdrości bledną,

Bo trafiając w rzeczy sedno,

Prawi mądrze, potoczyście,

Jak nie zwięźle to kwieciście,

Każdy z mówców cnego grona,

Wyłączając wszak Pontona,

Który, strasząc niczym w „Kobrze”,

Rzucił krótko: „Nadal dobrze!”

 

Za tym jednym wszak wyjątkiem

Idą rzeczy swym porządkiem,

Choć Komandos i Generał

Zamiast gadać by postrzelał.

Lodzia radzi five o’clocki,

Bismark zaś - narciarskie skoki;

Za to Edzio, wyczynowiec,

Twierdzi: „Nie ma jak szybowiec!”

 

Ignac (głównie dla fasonu)

Puszcza hity z patefonu,

Rumcajs, jezior sławiąc brzegi,

Ciągnie wszystkich na „Omegi”.

W międzyczasie zgrany zespół:

Krystian z Nikodemem wespół

Filmy kręci (z czego słynie),

By znalazły się w witrynie.

 

Babcia, łyk golnąwszy wina,

Recytuje „Oniegina”

(Tylko przez wzgląd na bezpiekę

Bo normalnie woli grekę).

Kaczka zaś z Magilą wolą

W zachwyt wpaść nad parabolą,

Na co Ćwiara rzecze chwacko:

„Ale tylko literacką!”

 

Dziadek, mówiąc o młodzieży,

Radzi, żeby „w pegeerzy

Bykom huśtać cóś tam w doli

Niźli bąki zbijać w szkoli”.

Szewc humorem lwowskim tryska,

Jasiu ząbkiem złotym błyska,

Kopcia afirmuje Staffa

Seks w rodzinie zaś – Żyrafa.

 

A tymczasem panie dwie:

Władzia S. z Teresą P.,

Wytoczyły temat sesji:

Kim Skłodowska jest z profesji?

Czy fizykiem, czy chemikiem?

Wietrząc burzę, Maks chybcikiem

Tylko portret namalował

I czym prędzej zrejterował.

 

Zaś Eryka, będąc w transie,

O obwodach w rezonansie

Mówi z biustem falującym,

Czego okiem gdzieś błądzącym,

Zmierzył Maniuś amplitudę

I wykazał z małym trudem

Związek tegoż (mówiąc z głowy)

Z dużym… napięciem krokowym.

 

W końcu sympozjonu ster,

Błyszcząc swym francuskim „r”,

Ujął w ręce Dyrektor Bronek

I wzniósł toast... Nagle - dzwonek!

Muzy i pedagogiczne ciało

W kolorową mgłę rozwiało,

Czasem tylko szkli się wzrok...

SZEŚĆDZIESIĄTY PIĄTY ROK!

 

Zapraszam do lektury innych artykułów na tym blogu!

 

Krzysztof Woźniak Va 1975

Komentarze obsługiwane przez CComment

Zegar

Popularne

Reklamy