foto1
Spotkanie w Niemczech
foto1
Spotkanie w Niemczech
foto1
Wycieczka do Chin
foto1
Dubaj - Diabelski młyn
foto1
DeepSpot - Dubaj
Jako zarejestrowany na naszej stronie absolwentów, możesz tutaj założyć sobie bloga, rodzaj strony internetowej zawierającej odrębne, zazwyczaj uporządkowane chronologicznie wpisy. Zawierające osobiste przemyślenia, uwagi, spostrzeżenia, komentarze, rysunki, nagrania (audio i wideo) - przedstawiające w ten sposób światopogląd autora. Blogi mają też wiele innych zastosowań: mogą być używane jako wortale poświęcone określonej tematyce. Read More...

Zamawianie biuletynu

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

 

CZĘŚĆ II: MISTRZ I MAŁGORZATA, CZYLI CZARNY WRZESIEŃ W ŻYCIU FOKI

Kontynuacja epizodów z życia Edwarda Makuli, tym razem pisana wierszem. A zaczyna się tak:

I.

 Uwaga: Strofy czytamy poziomo!
Tak jak w I rozdziale poniżej!!

1. Dawno temu (albo wczoraj)
Była już wiosenna pora
I się miało ku majowi;
Do stolicy miał z Katowic
Lecieć An-24.
Już wejść miały pasażery,
Gdy tą wieścią pan kapitan
Stewardesy swe przywitał,
Zanim zasiadł za sterami:
„Ed Makula leci z nami!”
Spore wśród nich poruszenie
Wywołało to stwierdzenie;

2.

3. Bo od losu rzadko w darze
Taki trafia się pasażer:
Słynny pilot i mistrz świata,
Wszędzie bywał, wszędzie latał;
Wielokrotnie nagradzany,
Wielce znany i uznany
Za szybowcowego króla - 
Legendarny Ed Makula!
Wśród pań, co w załogi składzie
Traf postawił na pokładzie,
Była także Małgorzata.
„Cóż to za persona grata?1

 

4. Dziewczę w duchu medytuje;
„Już ja go tu przyfiluję!”
Tak jak chciała się też stało:
W trakcie lotu się udało
Zapanować nad rąk drżeniem
I ogarnąć go spojrzeniem.
Pan kapitan był statury2
Średniej i kształtnej postury,
A z urody - przeuroczy:
Miał zabójczo modre oczy,
O przejrzystej dziwnie toni,
I wspaniały szpak na skroni.

 

 

5. Nie dziw, że to na Małgosię
Spadło gradem odczuć, co się
Objawiło sporym dreszczem,
Tyleż nagłem, co złowieszczem.
Ed ją także beznamiętnie
I na pozór obojętnie
Głasnął wzrokiem po figurze,
Lecz wrażenie było duże.

 

 



6.

persona grata (łac.) – osoba ceniona, ważna, mile widziana.
statura (łac.) – daw. wzrost.

 

II.

 

Nie da tego się zaprzeczyć,
Że coś na tak zwanej rzeczy
Być musiało, skoro strony
Wymieniły telefony.
Nie minęło czasu wiele -
W któryś piątek, czy w niedzielę,
Edward dzwoni do Małgosi
I na wspólną kawę prosi.
Wieczór udał się na szczęście,
Stąd też dzwonił nieco częściej
I zapraszał Małgorzację
Na obiady bądź kolacje.

Pan kapitan był szarmancki,
Czarujący, elegancki,
Może nieco powściągliwy,
Za to ciepły i życzliwy.
Gosia była romantyczna,
Żywiołowa, spontaniczna,
Elokwencji błyszcząc czarem
I urodą ponad miarę.
Było pięknie, było miło,
Aż na koniec - zaiskrzyło.
Trochę mieli też po drodze,
Bo latali wraz w załodze.

Aż w Atenach - tam skąd mity,
Z inspiracji Afrodyty,
(oraz w zmowie z nią - Ikara,
Szepczącego: „Co za para!”),
Przy kolacji na świec siedem
Małgorzatę razem z Edem
Wzniosła naszła ta konkluzja,
Że to nie jest serc iluzja
I że właśnie świetnie będzie,
Jak polecą razem – wszędzie.
Wszystko poszło znakomicie,
Gdyż się zamiar wcielił w życie.

 

Nie minęło czasu wiele -
Nową jakość życie ściele:
Widzi (będąc z sobą szczery)
Ed, że w ręce bierze stery,
Gładko, że aż boli głowa,
Nowa pani Makulowa!
Rzekł więc Edward do Edwarda:
„Edek, jesteś sztuka twarda,
Nie zmógł cię wyrostka atak,
A da radę Małgorzata?”
Lecz te argumenty walne,
I skądinąd racjonalne,

 

Nie zmieniły nic w ogóle,
Bo w uczuciach chemia rulez3!
Choć więc mistrz był w stadle głową
(Czasem miał ostatnie słowo),
Lecz ustawiać ją do świata
Miała szyja – Małgorzata.

 

   
rulez (właśc. ang. rules) – rządzi, decyduje.  


III.

   

W katowickim familoku,
W izbie, kajś na drugim sztoku4 ,
Siedział sobie wiekiem steran,
Legionowych walk weteran,
W których walczył Bóg wie iluś
(czyli pan Makula Wiluś,
Co z Piłsudskim szedł na Kijów),
Przy popołedniowym tyju5 .
A z nim wraz - lepsza połowa
I niewiastka (lub synowa).
Nagle patrzą – na ty bogi6 -
Toż w rodzinne wkracza progi

Ecik7, trzimiąc blumy8 w rynku,
I kożdemu po gyszynku9.
Przed nim z kiecką podkasaną,
Dziołcha z butem za kolano,
Idzie dziarsko równym krokiem,
Z gęstą miną, strzygąc okiem,
Niczym najpiękniejszy bies.
„Herrgott10 , Ecik, co to jest?” -
Jęknął pan Makula – tata.
„To jest właśnie Małgorzata”.
„Godej, jak ci na to przyszło?”

 

„Fater11 , wiysz - tak jakoś wyszło”.
Seniorowi, gdy ochłonął,
Dawny blask w oku zapłonął
I z szarmancją jął rozmową
Bawić nową swą synową.
Zaś Maryjka, Eda mama,
Chociaż znerwowano12 sama,
Lecz, zdążywszy na stół podać,
Zaczła tyż po leku13 godać.
Ed tłumaczył bardzo sprawnie;
Wyglądało to zabawnie,
Bo Małgosia - choć morowa,
Z śląskiej godki – ani słowa.
Tak czy owak, już przy winie,
Było całkiem jak w rodzinie.

 


na drugim sztoku (śl.) – na drugim piętrze.

tyj (śl. z niem.) – herbata.
na ty bogi (śl.) – w tym momencie, w tej chwili.
Ecik (śl.) – Edek, Edzio.
trzimiąc blumy w rynku (śl.) – trzymając kwiaty w ręce.
kożdemu po gyszynku (śl.) – każdemu po prezencie
10 Herrgott! (niem.) – O Boże! Na miły Bóg!
11 fater, faterek (śl. z niem.) – ojciec, tata.
12 znerwowano (śl.) – zdenerwowana.
13 po leku (śl.) – powoli, po trochu.


IV.
   

Los tak sprawił osobliwy,
Że kapitan miał dwie ksywy,
Przez przyjaciół zwan był „Edem”,
Wśród pilotów – „Foką14 Jeden ”.
Mąż spokojną bywał Foką,
Małgorzata zaś – con fuoco15 ;
Tu – tranquillo16 , tam – amente17 
(Coś jak Cześnik wraz z Rejentem);
Nie od rzeczy powiadają,
Że kontrasty się kochają.
Stąd mąż zwykł określać żonę
Bombą z nieznanym zapłonem

I jej nadał – jak wieść niesie -
Wdzięczne pseudo: „Czarny Wrzesień”18 .
Rozmaite wniósł uroki
„Czarny Wrzesień” w życie „Foki”:
Było pięknie i lirycznie,
Ale głównie - dynamicznie;
Było słońce, były burze,
I na świata kraj podróże.
Jak nie w pracy – zwykle w trasie:
W Kalifornii i Teksasie,
I w zachodniej Stanów stronie,
Przede wszystkim w Arizonie,

 

Gdzie zdobytą skądś landarą
Objeżdżali Park Saguaro19 .
Byli w Utah i Meksyku
Oraz w innych miejsc bezliku.
Czasem w zimie, czasem w lecie,
Wędrowali gdzieś po świecie.
Czasem w lecie, czasem w zimie,
To w Boliwii, to znów w Limie,
Czy hen, na krańcach Australii -
W Nowej Południowej Walii.
I tak właśnie – niebanalnie -
Żyli niekonwencjonalnie,
Pośród dwojga serc uniesień,
Z „Foką Jeden” „Czarny Wrzesień”.

   


14 
„Foka-1” – jednomiejscowy szybowiec wyczynowy klasy standard, na którym na
 początku lat 60. XX w. latał Edward Makula.

15 con fuoco (wł.) – ogniście, z temperamentem (oznaczenie tempa muzycznego).
16 tranquillo (wł.) – spokojnie, niespiesznie (oznaczenie tempa muzycznego).
17 amente (łac.) – ktoś impulsywny, postrzelony, o najdziwniejszych pomysłach
18 „Czarny Wrzesień” – radykalna palestyńska organizacja terrorystyczna działająca w latach 1970-1973
19 Park Narodowy Saguaro – park narodowy w płd.-wsch. części stanu Arizona, w którym rosną m.in. największe w USA karnegie olbrzymie (saguaro).


V.
   

Dom schronienie, wbrew pozorom,
Dawał wielu lokatorom,
Bo zabawną gospodarzy
Menażerią los obdarzył,
Która (bez czczej gadaniny)
Należała do rodziny.
Ed z Małgosią - wielcy psiarze,
Otrzymali w ślubnym darze,
Przy życzeniach i duserach,
Uroczego psa – boksera,
Z nim zaś później na dwa głosy
Szczekał jamnik szorstkowłosy.

 

 

Był też żółw (sic!) - mumia żywa,
Którym bokser w golfa grywał.
Gdy boksera czas już minął,
Jego miejsce wziął mastino20 ,
Co przepiękną miał obrożę,
I (na zdjęciach) nosorożec
(Obiekt Gosi pożądania,
Ale… większy od mieszkania).
Szczekające łapy cztery
Wyciągały na spacery
Właścicieli notorycznie.
Że na świecie było ślicznie,

Podczas zimy, czy też lata,
Miała przeto Małgorzata
Nieprzepartą wręcz ochotę,
Żeby strzelić „Foce” fotę,
Lecz mąż wtedy psuł jej show,
Protestując: „Gocha, no!”21
Bo nie cierpiał (zwłaszcza rano),
Gdy go fotografowano;
Zatem w celu uwiecznienia
Brała „Fokę” z zaskoczenia.

 

   


20 
mastino (mastino napoletano) – mastif neapolitański, rasa dużych psów obronnych i stróżujących (ok. 80 cm w kłębie i 70 kg wagi).

21 no! – tu: w znaczeniu przeczenia (ang.)


VI.
   

Pod niebytność gospodarzy
Raz się niefart w domu zdarzył:
Strzelił zawór w którymś z kranów
I narobił bałaganu.
Woda chlusta, wszystko pływa,
Wody co i rusz przybywa,
Z czego cieszył się szalenie
Żółw, nurkując w tym akwenie,
Lecz sąsiedzi raczej mieli
Mniej uciechy, niżby chcieli;
Krótko mówiąc – jest nieśmiesznie.

Ed akurat latał w Lesznie,
Przy szybowca siedząc sterze;
Wtem rozniosło się w eterze,
Szybciej niźli wiatr zawieje:
„Foka, w domu ci się leje!”
Mimo stresu niewzruszony
Ed znów latał jak natchniony,
Zimnej krwi dowodząc szczytu,
I mistrzowski zdobył tytuł.
Małgorzata wtedy była
W pracy, na pokładzie „Iła”,

 

Który właśnie lot swój zniżał,
Aby dotrzeć do Paryża.
Zapoznana z sytuacją
Łączy się z administracją,
Która gorzkie żale śpiewa:
„Woda cały pion zalewa,
Prędko, pani Małgorzato,
Coś zaradzić trzeba na to,
Coś zakręcić, coś naprawić,
Niech się pani zaraz zjawi!”
Choć zła na ten figiel losu,
We właściwy sobie sposób

   

I nie tracąc przy tym głowy,
Odpowiada tymi słowy:
„Miła pani! I w Paryżu
Nikt nie zrobi z owsa ryżu;
Zatem w domu z tej przyczyny,
Mogę być za trzy godziny.
Teraz radzę w tajemnicy:
Zawór zamknąć trza w piwnicy!”
Po bon motach22 takich paru,
Mimo wdzięku tudzież czaru,
Miała łatkę weredyka23
I ciętego miss języka.

   

Aż raz z grupy pewnej pana
Taka spotka ją przygana:
„Nosi pani na me oko
Swoją głowę zbyt wysoko!”
Gosia zaś, nie myśląc wiele,
Odpaliła na to śmiele:
„Najważniejsze, moi mili,
Że wiem, przed kim mam ją schylić!”.

 


22   bon mot (fr.) - zwięzłe, trafne, często dowcipne powiedzenie.
23 weredyk (z łac.) - człowiek mówiący wszystkim prawdę w oczy, bez ceremonii, bez ogródek, prosto z mostu


VII.
   

W telewizji PRL-u,
Czyli już przed laty wielu,
Popularny program szedł,
A zwał się XYZ.
Choć im to nie było w głowie,
Naraz państwo Makulowie
Otrzymali zaprosiny
Od pani Terentiew Niny,
Aby udział wziąć w nagraniu.
Choć, wbrew Małgorzaty zdaniu,
Edward zżymał się i syczał,
Poszedł z nią na Woronicza.

Chyba było wtedy lato,

Widząc Eda z Małgorzatą,

Szepcze Hopfer w ucho Sznuka:
„Patrzaj, Tadek – ale sztuka!”,
Po czym w głos zdumionym tonem:
„Ja nie mogę - Ed ma żonę!”
Małgorzata zaś z kulturą,
Luzem i dezynwolturą,

Rzekła, mrużąc wdzięcznie ślipia:
„Ależ skąd! Z szybowcem sypia!”
Tomasz aż się oblał pąsem,
A Sznuk skrzywił się z przekąsem
I pomyślał: „Poczekamy…
Kiedyś jeszcze się spotkamy”.


VIII.
   

Wkrótce potem pan Tadeusz
Na lotniczy jubileusz
Robił audycję radiową,
(Rzecz się działa ekspresowo).
Dzwoni więc do „Eda” naraz
I chce mieć go w studiu zaraz.
Mniemał, że argumentami
„Między nami pilotami”
Skłoni go do aprobaty.
Nie docenił Małgorzaty,
Bo pechowa rzecz się stała,
Że to ona odebrała.

Choć skwaszony tym na starcie,
Obcesowo i uparcie
Wnosi, aby pan kapitan
W studiu bez zwłoki zawitał.
Wielce sprawę tym spaskudził,
Bo się „Czarny Wrzesień” wzbudził
I zjędzony niebezpiecznie
Rzekł stanowczo, chociaż grzecznie:
„Drogi panie redaktorze,
Pan kapitan przyjść nie może!
Wrócił srodze utrudzony
Z pracy do stęsknionej żony.

 

Teraz właśnie się odświeża;
Po kąpieli zaś zamierza
Iść w objęcia Morfeusza
I się z domu dziś nie rusza”.
Nie unikał pan Sznuk zwady,
Zaraz więc skrzyżował szpady:
„Droga pani Makulowa,
Jeśli będę mógł dwa słowa
Rzec mężowi – udowodnię,
Że się zjawi niezawodnie”.
Na co Gosia ciut zjadliwie
Mówi: „Czekam niecierpliwie!”

I słuchawkę daje „Foce”,
Której w ucho coś szczebioce.
Choć od redaktora Tadka
Poszła w eter tęga gadka,
Choć poruszył niebo, góry
I wyłaził wprost ze skóry,
Stanął „Ed” po stronie żony
I pozostał niewzruszony.
Pan S. został po tym spięciu
Wyliczony do dziesięciu,
Lecz dobiło już go to,
Gdy usłyszał: „No i co?”


IX.
   

Choć szron gościł mu na głowie,
Mistrz o swoje własne zdrowie
Dbał zaledwie jako tako:
Słynął bowiem wokół jako
Tytoniowej fan ekstazy:
Ekstra mocne, „goluazy”24 ,
I z wielbłądem pstrym camele
Ćmił namiętnie tudzież wiele.
Prosi żona: „Rzuć te pety,
Bo ci szkodzą!” Mąż, niestety,
Nie przejmował się tym wcale,
Aż go wzięli – na sygnale.

Powiem tylko Wam na ucho,
Że już było z Edkiem krucho.
Miast być na aerodromie,
Leżał biedak na OIOM-ie
I wciąż myślał: „Do cholery,
Kiedy siądę znów za stery?”
Żona w trosce - nie śpi, nie je,
„Kiedyż Makul wyzdrowieje?”
Skoro świt, po nocnej pauzie,
Już jest przy nim w krankenhauzie25 .
I dogadza, i hołubi,
Karmiąc, czym najbardziej lubi.

Koniec końców – wyleczyli,
Lecz jedynie pozwolili
Na kielicha mieć ochotę,
Ale kurzyć – streng verboten!26
Mruczy Edward: „Konowały!
Nie zaszkodzi dymek mały…”.
Dymek mały, dymek duży,
I jak smok znów Edek kurzy.
Raz, pozbywszy się kobity,
Gęstym dymem szedł spowity.
Wtem – viam invenerunt fata27:
Bowiem pani Małgorzata


Z autobusu to zoczyła
I wysiadłszy mu zrobiła
Istną średniowiecza jesień -
Taki z niej był Czarny Wrzesień!


24 „goluazy” (właśc. Gauloises, z fr. „galijskie”) – marka bardzo znanych, mocnych francuskich papierosów
25krankenhauz (właśc. niem. Krankenhaus) – szpital. Mowa o klinice Sankt Georg Krankenhaus w Hamburgu, gdzie miało miejsce leczenie E. Makuli.
26 streng verboten (niem.) – surowo wzbronione.
27 fata viam invenerunt (łac.) – przeznaczenie znalazło drogę.


X.
   

Przy uroku i przy sławie
Edward asa miał w rękawie
Którym z czasem się wykazał:
Oto bowiem się okazał,
Prócz maestrii swej prymarnej28 ,
Mistrzem sztuki kulinarnej.
Choć rzec trzeba całkiem serio,
Że gotował z pikanterią,
Którą twardziel jeno znosi -
Podbił serce tym Małgosi
(W szczególności uwielbiane
Były placki ziemniaczane).

Po bujaniu nad chmurami
I po pracy za sterami
Wielce się pan Edward cieszył,
Gdy z kokpitu do pieleszy
Wracał po godzinach wielu;
Tam zagłębiał się w fotelu,
By w scenerii romantycznej
Słuchać muzyki klasycznej;
W szczególności zaś wybierał
Coś z Mozarta lub z Mahlera.
Pani Małgorzata zasię
Gustowała w Carrerasie,

Będąc od lat wielu stałą
Fanką jego zagorzałą.
Czy to w grudniu, czy też w maju
(jeśli tylko mistrz był w kraju),
Dobra była każda pora,
By podziwiać głos tenora;
Przyszło nawet jej do głowy
Aby się nauczyć mowy
Katalońskiej – aż zdumiony
Był maestro z Barcelony.

Taki właśnie mieli eden
Czarny Wrzesień z Foką Jeden,
Co w bogatej życia treści
Lat dwadzieścia przeszło mieścił.


2
prymarny (z łac.) – podstawowy, najważniejszy


Krzysztof Woźniak Va 1975

 

Komentarze obsługiwane przez CComment