Zalecenia:
- przy lekturze poematu trzeba uruchomić wyobraźnię i wspomnienia, należy się dużo uśmiechać, czasami też wzruszyć, - pod żadnym pozorem nie należy ziewać, ani tym bardziej zasypiać, - do wieczornego pacierza dołączyć zdrowaśkę, w intencji wydania go drukiem.
|
Pieśń VI |
1. |
Święta miłości ukochanej szkoły! Tyś dla nas wszystkich drogocennym darem! Czują cię z rzadka dziś młode sokoły, Lecz przede wszystkim Twoje orły stare! Dla ciebie miłe są wszelkie mozoły I słodkie laury pod Twoim sztandarem; Chociaż szmat życia minie od matury, Bliskie na zawsze sercu Twoje mury!
|
2. |
W pierwszych miesiącach szkolnej isagogi, Kiedy za płoty szły w ruch pierwsze koty, Wkraczał do klasy misiowaty Jogi, Któremu żacy wciąż robili psoty: Kreda w kondomie, krzesło do podłogi I tym podobne uczniowskie pustoty. Jogi to znosił, że aż nie do wiary! Jeśli w psich figlach nie przebrali miary.
|
3. |
Był w takich razach nieco łatwopalny, Niczym miś sapał i groźny się stawał; Na co dzień jednak pogodny, jowialny, Wycieczek szkolnych żelazna obstawa. Dla dziewczyn znacznie bardziej liberalny, Dobre oceny chłopcom rzadko dawał. Stopnie wpisywał zaś do kapownika, Co był ważniejszy nawet od dziennika.
|
4. |
Choć miał na głowie braki owłosienia, Spec wychowania był to fizycznego Oraz instruktor na nartach jeżdżenia. Lecz gdyś miał stroju brak gimnastycznego (Wiedziały dobrze żaków pokolenia) To pewną bombę miałeś u Łysego. Był jednak w sumie dosyć sympatyczny - Trener i człowiek pozytywistyczny.
|
5. |
Pan Andrzej – inny szkolny wuefista - Ćwiczył młódź w biegach, skokach oraz rzutach; I bez różnicy – rzecz to oczywista - Czy w adidasach, czy narciarskich butach Dał z siebie wiele - jak perfekcjonista. W tym też, że piękny pomnik swego dłuta W osobie córy w szkolnych stawił progach Które zyskały też w niej pedagoga.
|
6. |
Przyszła dekada lat siedemdziesiątych, Inną przyniosła nam nomenklaturę, Nowe się jęło wkradać w szkolne kąty: W Elektroniku już jęła maturę Z coraz liczniejszych młódź zdawać klas piątych. Szkoła w rankingach wciąż się pięła w górę, Jak jej uczniowie – w aulach i estradach, Różnych konkursach tudzież olimpiadach.
|
7. |
Był doktor Krystian – przyjemny, dorzeczny, Co uczył młodzież lamp elektronowych, Automatykę – przedmiot wręcz konieczny, Przy tym rachunek operatorowy, Umiał przekazać w sposób tak skuteczny, Że niby w masło wchodził był do głowy. A że był przy tym szarmancki i miły, Zwłaszcza dziewczyny głowy te - traciły.
|
8. |
Onegdaj wzięła po Babuszce schedę Krucha niewiasta z wejrzeniem marzącym; Okiełznać jednak żakowską czeredę Niełatwo było z jej głosem szemrzącym. Jednak kupiła (choć nie stante pede) Sposobem bycia wielce ujmującym, Łagodnym wzrokiem i nieśmiałą miną, Ludek żakowski, co zwał ją Tiszyną.
|
9. |
Było Tiszyny słodką tajemnicą Jaki wysiłek czyniła nielichy, Przemyślne sztuczki i jeszcze bógwico, By młódź umiała deklamować stichy, Wypracowania pisać cyrylicą, A ci co lepsi - wcale nie na śmichy - By wygrywali miejskie olimpiady; Jedna z uczennic poszła zaś w jej ślady.
|
10. |
Spore wzmocnienie sił pedagogicznych Stanowił Dziki – niekonwencjonalny, Acz biegły fachman z maszyn elektrycznych; W metodach zwykle nieprzewidywalny, Bohater gagów i anegdot licznych. Do bólu szczery, bezceremonialny, Żywiołowości obraz i synonim, Świetnie zasłużył na taki pseudonim.
|
11. |
Właściciel mocnej inżynierskiej głowy, Co w naszej szkole zawsze dużo znaczy, Koneser trunków oraz mistrz szachowy, Bez miłosierdzia ścigał wciąż palaczy; Znany podróżnik i żeglarz jachtowy, Być też czasami wychowawcą raczył, Idol młodzieży, czyli w jednym słowie: Brat łata, birbant oraz kaphornowiec.
|
12. |
Nabytek w Baśce też zyskała szkoła: Wzrok powłóczysty i loczek figlarny, W dodatku była miła i wesoła; Więc nawet ten, co nie był zbyt mocarny I w inne klocki ledwo „trzy” mieć zdołał, Z historii dziwnie był spektakularny; Ujmą wszak było na męskim honorze Mieć u niej pałę albo trzy na torze.
|
13. |
Wkrótce kolejne nastąpiły zmiany: Nadzwyczaj ważnym miejskim okólnikiem Drugi budynek został szkole dany, Który przez lata był Ekonomikiem (a dawniej jako Stary Ratusz znany), Wraz z nim dyrektor, zwany tam Acikiem, Co zdyskontować pragnął koniunkturę, Wieruś zaś odszedł na emeryturę.
|
14. |
Elektroniczne wykładał układy, „Słuchajcie, dziecka” - mówił gdy w humorze Był, lecz gdy zeźlił się - nie było rady: Heniuś kartkówkę robił – nie daj Boże! - Którą z reguły wszystkim trzepał zady; Na szczęście fajny bywał w zwykłej porze. Z radiotechniki nie szkolił narybku - Widać przy jednym w barszcz pozostał grzybku.
|
15. |
Był też profesor z szpakowatym włosem, Istna złota rączka i świetny radiowiec, Harcerz sprzed wojny i choć był młokosem, To żołnierz września i były akowiec - Z tych właśnie racji zwany Komandosem; Słowny, szarmancki, społecznik, wędrowiec, Częściej niż inną nosił khaki odzież; Młodzież doń lgnęła, bo też lubił młodzież.
|
16. |
Wykład jej zawsze ucztą był dla ducha, Wiesia – polskiego języka mistrzyni; Umiała mówić, ale także słuchać I potrafiła walnie się przyczynić, By na czar słowa młódź nie była głucha. Klas przy tym licznych też wychowawczyni, Niezwykłej wiedzy, kultury, skromności, Zbyt szybko przeszła przez progi wieczności.
|
17. |
Młódź nawiedzały różne aberracje Tudzież przypływy spore sił witalnych; Dawało w skutkach to defenestracje Krzeseł, wieszaków i szaf archiwalnych; Lub, przeżywając pasji emanacje, Choć niezbyt mądrych, za to niebanalnych, Tłuc potrafili się kredą w podgrupach, Czy w salonowca grać, aż puchła… głowa.
|
18. |
Pierwszego maja w szkole się zjawiały Wielkie i szczytne hasła wiekopomne, I niecierpliwie by je nieść czekały Flagi, szturmówki, idee niezłomne; Szły klasy ławą - ale zezowały, Jak być widzianym, a potem przez skromne Zniknięcie sprawić, żeby było cacy; W ten sposób właśnie czczono Święto Pracy.
|
19. |
Młodzią targały także namiętności Do gier wszelakich (zwykle hazardowych): Brydż, chlust, cymbergaj, ruletka i kości; Niektóre miano zyskały kultowych. Brydż, na ten przykład, na trwałe zagościł I się doczekał rozgrywek sportowych (Żyrafa, która brydżystką też była Brydżowe koło w szkole założyła).
|
20. |
Był czyn społeczny - jak węgla wrzucanie, I bez różnicy – słabyś czy osiłek, Lub nieużytków gęste zadrzewianie (Zwłaszcza z Eryką) – co było przemiłe, Czy w pegeerze ziemniaków kopanie; Ale że Polska miała nam róść w siłę, A ludzie mieli wkoło żyć dostatniej, Zwieralim dzielnie swe szeregi bratnie.
|
21. |
Młódź też brykała często na wagary: Wyścig Pokoju, wycieczka w Beskidy, Impra na chacie (precz nauki koszmary!) Lub seans w kinie i cuda-niewidy. W cenie też były pod chmurką browary, Zwłaszcza gdy przeszły już marcowe idy; Gdy się kroiło „pytko” lub klasówka, Czmychali młodzi – lecz i wieczorówka.
|
|
|
|
|
46 isagoga – nauka wstępna; tu w znaczeniu początków nauczania w szkole.
47 stante pede (łac. dosł. „na wyprostowanej nodze”) – od razu, natychmiast.
48 stich, stichotworienije (ros.) – wiersz.
|
|
49 kaphornowiec (od nazwy Przylądka Horn) – żeglarz, który opłynął ten przylądek, co uważane jest za duży wyczyn żeglarski.
50 defenestracja (z łac.) – wyrzucenie kogoś lub czegoś przez okno.
51 idy (z łac.) – w kalendarzu rzymskim dzień oznaczający środek miesiąca. Idy marcowe - połowa marca; tu w znaczeniu przenośnym wiosna.
|
Autor: Krzysztof Woźniak |
Komentarze obsługiwane przez CComment