Zalecenia:
- przy lekturze poematu trzeba uruchomić wyobraźnię i wspomnienia, należy się dużo uśmiechać, czasami też wzruszyć, - pod żadnym pozorem nie należy ziewać, ani tym bardziej zasypiać, - do wieczornego pacierza dołączyć zdrowaśkę, w intencji wydania go drukiem.
|
Pieśń V |
1. |
Nie ten najlepszy, kto ciągle się sroży, Ni ten co luzem uznanie zdobędzie; Mądry bakałarz rzecz zrazu wyłoży, By słuchacz pojął, mając wciąż na względzie; Potem dopiero gdy wiedzy przysporzy, Fruktów swej pracy śmiele żądać będzie. Ziarno wśród plewy zawsze się ostoi, Prawdziwa cnota krytyk się nie boi.
|
2. |
Był więc profesor z gruntu flegmatyczny, Bawić się w naukę zbyt mu się nie chciało; Za to apetyt miał gargantuiczny - I trzy śniadania było mu za mało. Epikurejczyk, lecz apodyktyczny, Bo strzelić z liścia też mu się zdarzało; W osobliwości szkolnych panteonie Nie mogło Ciebie zabraknąć, Pontonie!
|
3. |
Gdy siadał - krzesła się gięły ze stali, Czasem o mice bąknął czy cynobrze; W pamięci wszakże żaków się utrwalił Grozą klasówek, jak w czwartkowej „Kobrze”: Bzdurnym pytaniem luf dwadzieścia walił, Które przewrotnie zwał „nadzwyczaj dobrze”. Pozorny luzak, wzór dezynwoltury, Niejednej klasie zalazł za pazury.
|
4. |
Dla innej perły pora na podzwonne, Baczność uczniowie! W drzwiach stoi Generał - Przysposobienie oto jest obronne: Próżno głębszego sensu by w nim szperał, Pożytek znaleźć też nadzieje płonne, Lecz za to sezam wspomnień nam otwiera; Czołem więc czołem, Panie Generale, Wieczna ci sława!... Ale mówmy dalej.
|
5. |
Generał zwykle bywał nieużyty, Ekskurs o Legii tylko go odmieniał; Jej fart go wprawiał w humor wyśmienity, Śmiał się łaskawie i zgoła promieniał. Dryl sobie cenił i słynne zeszyty, Które po piśmie pobieżnie oceniał; Pisano przeto, co zapragnie dusza, Ponoć i strofy z „Pana Tadeusza”.
|
6. |
Atrakcją było prawdziwe strzelanie, Choć karabinek rozkalibrowany; Celny traf zatem - niczym w kości granie, Stąd i rezultat nie nazbyt udany. Lecz na uwagę o tym rzeczy stanie Delikwent zwykle bywał częstowany Przysłowiem szpetnym z ościennego kraju: „Płochim tancorom i jajca mieszajut”.
|
7. |
Chociaż nie jestem wcale Amicisem I z nim nie będę stawać w jednym rzędzie, To w jego stylu wystąpię z opisem, Który traktować o fizyczce będzie Niegdyś nazwanej przez żaków Koczisem, Z tej to przyczyny, iż mieli na względzie Włosów opaskę noszoną w realu, Jak wódz Apaczów z dawnego serialu.
|
8. |
Nie przypuszczała, iż w życiu tak wyjdzie, Że weźmie w rękę dziennik oraz kredę, W Energetyka odrzwia lekko wnijdzie I zacznie uczyć żakowską czeredę, A już zupełnie - że kiedyś jej przyjdzie Przejąć po Jasiu i harcerską schedę. Cieszmy się jednak, że tak się rzecz miała, Bo fama głosi, że była nieśmiała.
|
9. |
Mimo to miała wiele siły sprawczej (Nie będąc wszakże przy szczególnej krzepie), W pracy gogicznej oraz wychowawczej Tudzież w działaniu w naszym szkolnym szczepie, Gdzie, odkąd miała względy mocodawcze, Działo się więcej, ciekawiej i lepiej. Fizyki będąc ciągle profesorką, Została później wicedyrektorką.
|
10. |
W opinii jednych oschła i kostyczna, A opiekuńcza dla innych mniemania, W uwagach cięta, czasem sarkastyczna, Duże stawiała żakom wymagania, Wzór konsekwencji i matematyczna Kosa; leserki wróg i obijania: Magila – zwykle z licem ciut ponurem, Lecz za swym uczniem zawsze stała murem.
|
11. |
Podpora grona pedagogicznego, Wiele od siebie naszej szkole dała; Patronka kółka matematycznego, Czym uczniów z matmą nieco oswajała, I samorządu gospodarz szkolnego, Co prężnie pod jej kierownictwem działał, Lecz - choćbym liczne jej zalety mnożył - Zawsze wśród uczniów wzbudzała lęk boży.
|
12. |
Szczególna postać z szkolnego pasjansu, Której poświęcę passus nostalgiczny: Drugi z Julianów – przykład to aliansu: Doktor inżynier z maszyn elektrycznych A jednocześnie człowiek renesansu, Znawca muzyki, fan mistrzów klasycznych. Nawet zawiłość tak wyłożyć umiał, Że i mniej bystry maszyny rozumiał.
|
13. |
I wykładowca świetny, i dydaktyk, Prawdziwy ekspert z swojego przedmiotu, Przedni gawędziarz i wytrawny taktyk, Znany prześmiewca i autor bon motów; Jak teoretyk, tak w przemyśle praktyk, Zmuszał scholarów do wysokich lotów. Piątka u niego – rzecz powszechnie znana - Jak w toto-lotku była to wygrana.
|
14. |
Była też inna szkoły naszej sława, Z którą z kolei żarcików nie było! Blady strach pełzał po żakowskich ławach, Gdy chemię z nagła jej wejście wieściło; Gdy w rejs po klasie pani Władysława Ruszała – wszystkim serce jak młot biło. Padały wokół bomby i bonusy - Miała wszak swoje plusy i minusy.
|
15. |
Lecz nawet ten, co lubił zbijać bąki, Albo w ostatnim rzędzie skrycie ziewał, Walczył w konkursie o życiu Patronki I dobrze układ znał Mendelejewa. Że wartościowość to nie są ogonki, O molach, walach i benzenie – śpiewał. Chociaż trójczynę miewał ledwie bidną, Lecz z chemii wiedzę musiał mieć solidną.
|
16. |
W ramach potrzeby Grona poszerzania Młoda magister doń doszlusowała, Z zadaniem matmy żaków nauczania, Które wspaniale zresztą wykonała. Z racji sylwetki tudzież poruszania Kaczką uczniowska brać ją wnet nazwała. Miała dołeczki oraz modre oczy, Miała też posłuch - nikt jej nie podskoczył.
|
17. |
Wiodła młódź sprawnie, rzetelnie, fachowo, Po logarytmach oraz eksponentach; Nie było łatwo (na co daję słowo) Z niezbyt chętnego matmie delikwenta, Przez dwie godziny ledwo tygodniowo, Zrobić materiał na quasi-studenta. Ceniła prawdę, pracę bez rozgłosu; Wróg wszelkich żartów, a zwłaszcza hopsztosów.
|
18. |
Jak to zazwyczaj wśród ksyw szkolnych bywa, Nie bez kozery bywają wybrane, Mówi dość sporo i ta także ksywa: Żyła – z polskiego pani było dane, Miano, którego pamięć wciąż jest żywa. Niejeden niezbyt wiedział co jest grane, Niejedna klasa stresy przechodziła, Gdy wyruszała z nią na boje Żyła.
|
19. |
Znaczenie szkoły wnet poskutkowało Dużym zwiększeniem liczby fascynatów; Młodzieży mrowie do szkoły się pchało Z miasta, jak również z odległych powiatów; Przez lata całe nawet przypadało Na jedno miejsce ośmiu kandydatów. Kłopot bogactwa - z tej właśnie przyczyny Robiono trudne wstępne egzaminy.
|
20. |
Oprócz polskiego i matematyki, Co wymagane były w każdej szkole, Był jeszcze trzeci egzamin - z fizyki, Na którym także można było polec. Z drżeniem czekano serca na wyniki, Bo przecież nie szło wszystko jak po stole. Pytania trudne, wymagania duże, Przy stresie równym temu na maturze.
|
21. |
Takiej to szkoły przestąpiłem progi Gdym się był ujrzał uczniem w pierwszej klasie. Przyjazne snadź nas wiodły szkolne bogi, Bo w telewizji byliśmy i w prasie. Snuję więc czasów minionych eklogi O dawnej szkoły ukochanej krasie; Pięć lat w niej byłem, pięć lat przeżywałem Sporą część z tego, co tu opisałem.
|
|
|
|
|
36 gargantuiczny (od imienia bohatera powieści Fr. Rabelais „Gargantua i Pantagruel”) – wielki, nieposkromiony, olbrzymi.
37 epikurejczyk (z gr.) – osoba nieskrępowanie korzystająca z uciech życia; wygodniś, sybaryta.
38 ekskurs (z łac.) tu: dygresja.
39 Płochim tancorom i jajca mieszajut (ros.) – złym tancerzom i jajka przeszkadzają; złej tanecznicy przeszkadza rąbek u spódnicy.
40 Edmondo de Amicis – włoski pisarz i dziennikarz, autor znanej powieści dla dzieci pt. „Serce”.
|
|
41 w realu – w rzeczywistości, w odróżnieniu od filmowej fikcji.
42 wódz Apaczów Cochise (od którego wzięła się ksywa Koczis) był bohaterem amerykańskiego serialu przygodowego „Złamana strzała”, emitowanego w polskiej telewizji w początkach lat 60. XX w.
43 bon mot (z fr.) – zwięzłe, trafne, często dowcipne powiedzenie.
44 hopsztos (z niem.) – nieobliczalny postępek służący głównie popisaniu się; wybryk.
45 ekloga – pogodny utwór poetycki, sielanka, bukolika.
|
Autor: Krzysztof Woźniak |
Komentarze obsługiwane przez CComment